Przygodę z pisaniem rozpoczynaliśmy kilkanaście lat temu od publikacji „z życia wzięte” i były to teksty o zbrodniach, ale w artykule o Litwinie z Taurogów poniosła nas wyobraźnia. W rzeczy samej zamordował on żonę, a później ciało wiózł przez pół Europy, ale my dodaliśmy krztynę makabrycznych szczegółów. I tamta historia stanęła nam teraz przed oczami. Bo oto jedziemy z trójką dzieci na Litwę, zamierzamy łączyć pracę z odpoczynkiem i będziemy podążać trasą naszego dawnego bohatera. Czy nie spotkamy seledynowego busa, którego kierowca gna na złamanie karku, a na pace podskakuje trup? – żartujemy, zawracając spod samej granicy w Budzisku, bo w okolicy nie ma już sieciowych stacji paliw. W Suwałkach jesteśmy o ósmej rano, jest piątek, miasto zaczyna ostatni dzień przed weekendem. Szybko znajdujemy stację i lejemy pod korek. Paliwo jest tańsze niż na Litwie i chcielibyśmy, żeby te 60 litrów starczyło jak najdłużej.