Jan Maciejewski: Piotruś Pan mniej groźny od Doriana Graya

Z dojrzewaniem można w nieskończoność zwlekać, od starzenia ucieka się w panice. Jak we wszystkim, co może być wielkie i piękne, na pierwszy rzut oka widać w nim tylko niebezpieczeństwo.

Publikacja: 24.03.2023 17:00

Jan Maciejewski: Piotruś Pan mniej groźny od Doriana Graya

Foto: Fotorzepa/ Robert Gardziński

Zestarzeć się jest dużo trudniej niż dorosnąć. To jak z pakowaniem i rozpakowywaniem walizki przed daleką podróżą. Pierwsza czynność jest gorączkowa, ambitna i prawie zawsze skażona przeskalowaniem. Nie będziesz potrzebował aż tyle par spodni, nie ma szans, żebyś przeczytał wszystkie upchnięte na dnie walizki książki. Dojrzewanie jest niekończącym się upychaniem, zapełnianiem biografii ponad jej właściwy „litraż”, rozpoczynaniem wątków, z których co najwyżej jeden na dziesięć znajdzie jakieś rozwinięcie. A dźwigać ze sobą trzeba będzie wszystkie. Młodość jest wieczorem przed dniem wylotu, czasem wielkiego chaosu i podenerwowania, panicznego lęku przed tym, że zapomni się czegoś niezbędnie potrzebnego. Dlatego też dzieje się w niej, łapczywie upycha wokół siebie tyle rzeczy kompletnie niepotrzebnych.

Czytaj więcej

Zrzucanie gorsetu norm, w którym dusi się Kościół

Starość jest z kolei porankiem po powrocie. Wydaje się, że zadanie zostało wykonane, to, co najbardziej ekscytujące i ryzykowne, podniecające czy tragiczne, jest już za nami. Przypomina o sobie tylko stojącą w kącie, nierozpakowaną walizką. I to nie lenistwo ani zmęczenie odwraca od niej nasz wzrok. Raczej lęk przed odpowiedzią na pytanie: „co z tego wszystkiego zostało?”. Zrobienie wokół siebie porządku – a na tym polega wezwanie i godność starości – nie może być rozpamiętywaniem, przypominaniem, cieniem dawnych przeżyć, tylko weryfikacją. Czymś jak zapisanie wspomnień po pierwszym pocałunku albo mistycznym przeżyciu. Końcem kwerendy, chwilą, gdy z gąszczu cytatów i projektów musi się wyłonić dzieło. Czasem prawdziwego tworzenia, po rozciągniętym za długo w czasie okresie przygotowań.

Starość jest z kolei porankiem po powrocie. Wydaje się, że zadanie zostało wykonane, to, co najbardziej ekscytujące i ryzykowne, podniecające czy tragiczne, jest już za nami. 

Co z tego wszystkiego było naprawdę, a co okaże się tylko złudzeniem, rozstrzyga się właśnie wtedy. Gdy ręce zaczynają się trząść, a pamięć szwankować. Wiotczeją mięśnie, przemija uroda, a czas wydaje się kończyć. Wybiła 80. minuta meczu. Ten jego fragment, w którym zazwyczaj odwracają się losy zwycięstwa. Młodość jest co do zasady fałszywą obietnicą. Starość pozostaje niedosłyszaną propozycją.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Gdy ideologia staje się zasłoną niewiedzy

Piotruś Pan jest mniej groźny od Doriana Graya. A żeby być bardziej precyzyjnym – obaj pozostają ze sobą w nierozerwalnym związku. Jeden nie chce dokądś przybyć, drugi za wszelką cenę nie chce się ruszyć stamtąd, gdzie jest. Na różne sposoby próbują tego samego, chcą przechytrzyć czas, wynurzyć twarz ponad jego powierzchnię. Sprawić, żeby po niej nie przepływał, a czyny i decyzje nie pozostawiły po sobie żadnego śladu. Ale niedojrzali dorośli nie są tak zdeterminowani, tak niebezpieczni jak zamierzający się na nieśmiertelność staruszkowie. Z dwojga złego lepsi są goście wymigujący się od zaproszenia od tych, którzy siedzą do czwartej nad ranem, a i nawet wtedy nie sprawiają wrażenia, jakby zamierzali wreszcie sobie pójść. Ale dopóki wokół trwa gwar, ludzie zwracają się do niego zdrobniałym imieniem, jakby wciąż miał 16, a nie 80 lat, a on sam popisuje się zdjęciami, na których dosiada niedźwiedzia albo zdobywa kolejny stopień wtajemniczenia w judo, czy wygrywa turniej tenisa dla oldboyów, nie musi wracać do domu, w którym czeka nierozpakowana walizka.

Starość, rozłożone dla jednych na lata, dla innych – na dekady, a czasami tylko na miesiące pożegnanie jest niepowtarzalną szansą na oddalenie się od świata i zbliżenie do samego siebie. Dopiero to ostatnie potrafi być naprawdę przerażające. Nie samotność, tylko własna obecność. Nie fakt, że zaczyna się zapominać, tylko że tak wiele wciąż się pamięta. Z dojrzewaniem można w nieskończoność zwlekać, od starzenia ucieka się w panice. Jak we wszystkim, co może być wielkie i piękne, na pierwszy rzut oka widać w nim tylko niebezpieczeństwo.

Zestarzeć się jest dużo trudniej niż dorosnąć. To jak z pakowaniem i rozpakowywaniem walizki przed daleką podróżą. Pierwsza czynność jest gorączkowa, ambitna i prawie zawsze skażona przeskalowaniem. Nie będziesz potrzebował aż tyle par spodni, nie ma szans, żebyś przeczytał wszystkie upchnięte na dnie walizki książki. Dojrzewanie jest niekończącym się upychaniem, zapełnianiem biografii ponad jej właściwy „litraż”, rozpoczynaniem wątków, z których co najwyżej jeden na dziesięć znajdzie jakieś rozwinięcie. A dźwigać ze sobą trzeba będzie wszystkie. Młodość jest wieczorem przed dniem wylotu, czasem wielkiego chaosu i podenerwowania, panicznego lęku przed tym, że zapomni się czegoś niezbędnie potrzebnego. Dlatego też dzieje się w niej, łapczywie upycha wokół siebie tyle rzeczy kompletnie niepotrzebnych.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Portugalska rewolucja goździków. "Spotkałam wiele osób zdziwionych tym, co się stało"
Plus Minus
Kataryna: Ministrowie w kolejce do kasy
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków