Czytaj więcej
Od kilku tygodni w Polsce trwa medialna burza wokół osoby Jana Pawła II. Tuszował pedofilię czy z nią walczył?
Kiedy jako 20-latek po raz pierwszy w życiu uklęknąłem przed kościelnym ołtarzem, robiąc znak krzyża, było to w kilka miesięcy po jego wyborze na papieża. W odróżnieniu od wielu osób, które zgodnie z ostatnią modą swoje mocno cierpkie opinie na temat pontyfikatu Jana Pawła II poprzedzają egzaltowanym wyznaniem typu „a przecież kiedyś płakałam na Błoniach”, podchodziłem do jego osoby bez szczególnych emocji. Moje dwa osobiste z nim spotkania pozostawiły wspomnienie bez śladu podniesionej adrenaliny. Był dla mnie jak powietrze – oddychałem w duchowym klimacie, jaki on w dużej mierze współtworzył, ale przecież powietrzem nie zwykliśmy się zachwycać. Powiem szczerze, czasem lekko irytowały mnie jego frazy o „zadaniu”, jakie stoi przed Polakami. Zadanie kojarzyło mi się ze szkołą, a ja nigdy nie lubiłem belferstwa. Choć może nie było w tym winy samego Jana Pawła, lecz tych jego komentatorów, którzy owo „zadanie” przez wszystkie przypadki odmieniali. Ale już „Oj maluśki, maluśki” czy „Barka” z pewnością nie były moimi ulubionymi melodiami. Zresztą nadal nie są.