Cóż właściwie można powiedzieć czytelnikowi nowego w pięćset którymś tam z kolei wstępniaku do „Plusa Minusa”. Zwłaszcza gdy pisze się do numeru świątecznego z poczuciem, że tekst będzie czytany w Boże Narodzenie. Napisać coś z sensem, nie dając się uwieść czułostkowości, taniemu sentymentalizmowi czy oklepanym formułkom.
To zawsze problem, choć w tym roku mniejszy niż zwykle. Bo mamy za sobą rok wyjątkowy, rok wojny w Ukrainie, ale i wielkiej próby, której doświadczyliśmy jako Polacy. Zwykle patrzymy na to, z czym musieliśmy się zderzyć, z perspektywy naszej wyjątkowej ofiarności wobec ofiar wojny na Wschodzie. To prawda, choć – pisałem to już na tych łamach – zachowaliśmy się po prostu przyzwoicie. „Jak trzeba” – tak mawiał jeden z moich życiowych mentorów. „Kiedy nie wiesz, jak się zachować, zachowaj się jak trzeba. Sam będziesz wiedział jak”.
Czytaj więcej
Gdy wojna w Ukrainie się skończy, tylko po przeprowadzeniu fundamentalnych reform Kijów ma szanse na prawdziwą odbudowę.
Skąd miałbym wiedzieć? Na pozór to trudne pytanie. Kiedy jednak, bez wdawania się w zbędne dywagacje filozoficzne, zajrzysz w głąb swojego sumienia, szybko odkryjesz jasne i klarowne normy. Prawo naturalne? Jakieś lex divine? A może natura człowieczeństwa, która podpowiada właściwe zachowania i wybory? Chrześcijaństwo, na gruncie którego wyrosła nasza wrażliwość? To, lub co innego, albo – i to chyba pełna prawda – wszystko pospołu rozstrzygnęło o tym, że zachowaliśmy się „jak trzeba”.