Bywa, że taka operacja po prostu się nie udaje?
Owszem. Pamięta pani, jak w 2007 roku Belgia miała się rzekomo rozpaść na dwa państwa? Działania psychologiczne trafiły tam na wysoce niepodatny grunt, społeczeństwo nie chciało bowiem takiego podziału.
Rosyjski agent Jurij Bezmienow mówił, że aby dokonać przewrotu, trzeba najpierw osłabić społeczeństwo, dezintegrując je i demoralizując.
Owszem, działania psychologiczne muszą być rozłożone w czasie. Mówi się wręcz o wychowaniu pokolenia. Nie da się przecież zmienić społecznych przekonań w ciągu jednego dnia. Czy zna pani historię Bezmienowa? To były pracownik rosyjskiej ambasady w Indiach odpowiedzialny za propagandę i dywersję ideologiczną. Pracował tam w czasach rozkwitu ruchów hipisowskich i – przyłączywszy się do jednej z komun – z łatwością przedostał się do USA.
Jaki miał plan?
Teoria Bezmienowa zakładała, że w okresie tzw. rewolucji seksualnej możliwe będzie ideologiczne przekonanie młodych Amerykanów, by na gruncie miłości i dobra wspólnego propagować rozwiązania rodem z systemu komunistycznego. Rosjanie szacowali, że pierwszy etap, zwany demoralizacją, potrwa dekadę.
Demoralizacja w tym wypadku to...
...załamanie wyznawanych przez młodych ludzi wartości, a więc podważenie zasad amerykańskiego kapitalizmu. Kolejnym etapem miała być destabilizacja społeczeństwa. Chodziło o to, by umożliwić ludziom już zdemoralizowanym głoszenie poglądów degradujących poprzedni system. To zaś doprowadzić miało z kolei do kryzysu, zmiany systemu wartości większości narodu i przekształcenia państwa w nowy byt formalny, a więc we wspólnotę komunistyczną. Etapem finalnym miała być stabilizacja nowego porządku.
To znany wcześniej wzorzec działania?
Tak, podobny mechanizm jest stosowany przez sekty. Rosjanie uważali, że metody przez nie używane można zastosować także do całego państwa. Nie docenili jednak roli wykształcenia, kultury, a przede wszystkim wartości chrześcijańskich obecnych w amerykańskim społeczeństwie.
Polskie społeczeństwo jest już podzielone... Czyżby sztucznie?
Proszę pani, mówimy o kampanii informacyjnej. W ramach owej kampanii różne elementy można z sukcesem przemycać. Gdy prowadzi się ją, by – na przykład – zlikwidować jeden z filarów ZUS czy wybudować elektrownię atomową, trzeba najpierw przekonać społeczeństwo dlaczego jest to konieczne i jakie będą z tego korzyści. I tu jest właśnie pole do wykorzystania instrumentów psychologicznych. Bardzo łatwo podzielić Polaków w kategoriach politycznych, bo są między nami silne tarcia. Z jednej strony mamy żywą jeszcze legendę „Solidarności", z drugiej – legendę „kapitalizmu z ludzką twarzą". Pojawia się też wizja społeczeństwa socjalnego, czyli osłony dla tych, którzy nie odnalazłszy się na kapitalistycznym rynku, potrzebują pomocy. I każda z tych wizji ma swoich zwolenników...
...i podobnie każda będzie miała zagorzałych przeciwników.
Właśnie. Weźmy teraz pod uwagę media i dziennikarzy. Zamieszczanie sponsorowanych artykułów i zamawianych wyników badań to nic innego jak psychologiczne oddziaływanie na społeczeństwo. Czy zwróciła pani uwagę, że niektóre wyniki sondaży robionych w celu badania opinii publicznej obarczone są błędem metodologicznym?
Po co?
By ich wyniki wyszły zgodnie z zamówieniem. Prezentacja wyników badań społecznych czy socjologicznych to wykorzystanie aparatu psychologicznego do kreowania określonych rozwiązań i postaw społecznych. To jak z konsumpcją kawy i herbaty. W zależności od profilu prezentującej wyniki firmy raz pijemy więcej jednej, raz drugiej.
Mówił pan o wychowaniu pokolenia. Czy ktoś może „robić to" nam, Polakom?
Widzi pani, każde pokolenie ma wartości, do których się odwołuje. Są więc wzorce, które warto promować. Jeśli sami nie zadbamy, by istniały odpowiednie wzorce bohaterów, choćby żołnierzy walczących w Powstaniu Warszawskim, to takim wzorcem może się stać ktoś typu Batman – a więc postać, której nie da się naśladować w rzeczywistości. Dlatego warto zadawać sobie pytanie, czym wyraża się dziś patriotyzm. Czy jest to jedynie gotowość złożenia życia na szali wolności ojczyzny? Czy może także gotowość podjęcia np. dodatkowej pracy, by stworzyć lepsze warunki rozwoju społecznego? A może patriotyzm to także dbałość o rodzinę i wychowanie pokolenia, które przejmie rodzinny interes z takim trudem budowany przez rodziców?
Przed wywiadem powiedział pan, że wychowanie to nie tylko kwestia zdjęcia czapki, gdy flaga wędruje na maszt.
Nie tylko, to także wartości, które realizujemy w życiu. Nie te deklarowane, bo nawet Dekalog łatwo możemy zlekceważyć, licząc na rozgrzeszenie. Wychowanie polega na tym, by pewne zachowania powtarzać tak długo, aż młody człowiek zrozumie, że to jest właściwe, dobre i tak należy postępować. A to działanie na lata.
Wychowanie może ustrzec dzieci przed indoktrynacją?
Tego nie jestem pewien. W Polsce działa cała armia trolli naszego sąsiada ze Wschodu, która komentując online różne wydarzenia, kształtuje nasze opinie. Kiedy czytamy, że Ola z Częstochowy, Jurek z Helu i 100 innych komentatorów popiera jakiś pogląd, a my go nie popieramy, to z wolna zaczynamy się zastanawiać, czy z nami jest coś nie tak. A to tylko efekt tuby propagandowej ustawionej we właściwym kierunku.
Wpuszcza się między zwykłych ludzi specjalnie wyszkolone osoby?
(śmiech) Pyta mnie pani o kwestie dyskretne. O polskich działaniach wolałbym nie mówić. Pozostanę przy Federacji Rosyjskiej. Agentami bywają często tzw. turyści, biznesmeni lub śpiochy – ludzie dobrze i długo funkcjonujący w danym społeczeństwie, uruchamiani wtedy, gdy zajdzie potrzeba. Często ustaleniem podatności społecznej na oddziaływanie zajmują się także attaché wojskowi czy pracownicy dyplomatyczni. W pewnym zakresie niebezpieczne są też stosunki tzw. studentów. Młodzi ludzie przyjeżdżają do Polski, by studiować, ale także aby rozpoznać środowisko i wyjechać. Za dekadę lub dwie wracają, nie tracąc po drodze kontaktu z kolegami ze studiów.
Tyle że owi koledzy często są już w strukturach władzy.
I o to chodzi. „Przyjacielska" rozmowa wybitnie sprzyja uzyskiwaniu informacji pożądanych przez przeciwną stronę. Operacje informacyjne, jak tłumaczyłem, podając przykład Szwecji, składają się z wielu etapów zamykających się w pewną całość i dopiero po dłuższym czasie społeczeństwo orientuje się, że było celem oddziaływania innego państwa.
Do takich operacji wykorzystuje się jakieś specjalne technologie?
Potrzeba głównie dobrych specjalistów z zakresu psychologii czy socjologii i... pieniędzy, bo operacja informacyjna, jak mówiłem, to kwestia lat. Co więcej, faktycznie wykorzystuje się do tych operacji najnowsze technologie. Są ludzie, którzy w ciągu tygodnia są w stanie nauczyć się na przykład języka obcego.
Chyba w reklamie...
Proszę uwierzyć, że ta reklama jest oparta na faktach. Spróbujmy zapamiętać takie oto zdanie: „Natarcie związku taktycznego po podejściu z głębi bez zajmowania rejonu wyjściowego w pierwszym rzucie operacyjnym...".
Słabo...
Tego się spodziewałem, bo to jest typowa terminologia wojskowa. Ale wystarczy obniżyć poziom języka do poziomu rozmówcy, a wtedy bardzo łatwo go do czegoś przekonać. Zauważyła pani, jak podatne są na to nasze dzieci? Zdarza się, że pewnego dnia przychodzi na zastępstwo do klasy inny nauczyciel. I nagle uczniowie doznają olśnienia: to, co dotąd wydawało im się niezrozumiałe, okazuje się banalnie proste. Owa nowa pani potrafi bowiem dotrzeć do dzieci, mówiąc ich językiem i używając zrozumiałych, bliskich im przykładów. A teraz kolejny, istotny w oddziaływaniu psychologicznym, element, czyli wykorzystanie odpowiedniego momentu.
Gdy spotyka nas tragedia, jesteśmy rozbici wewnętrznie i potrzebujemy pomocy.
Tę pomoc można ukierunkować i o to chodzi. Są osoby, które pomogą nam wrócić do równowagi, lecz pojawią się i takie, które podszepną: „Twoje życie już się skończyło. Po co żyć, gdy nie ma jego czy jej? Chodź z nami, mieszkaj we wspólnocie, oddaj pieniądze". Albo też proszę sobie wyobrazić, jak reagują żołnierze, którzy prowadząc walkę, odcięci od bezpośredniego kontaktu z rodziną, dowiadują się, że w ich domach panuje stan zagrożenia i niedostatek, nie ma prądu, brakuje żywności i opieki medycznej.
„Co ja tu jeszcze, k..., robię?!" – zakrzyknąłby, mam nadzieję, mój mąż.
Właśnie. W tym momencie ludzie stają się bardzo podatni na wszelkie psychologiczne oddziaływania negujące zasadność bycia poza domem. Oto powód, dla którego w przypadku żołnierzy przebywających na misjach, marynarzy czy formacji specjalnych tak istotna jest budowa sieci umożliwiającej komunikację z bliskimi: od internetu po świąteczne paczki. Zresztą podobne działania psychologiczne odniosą sukces także w świecie cywilnym. Jak zmotywowany poczuje się lekarz na nocnym dyżurze, dowiedziawszy się, że u niego w domu w najlepsze trwa impreza? Jest to cały wachlarz zabiegów, które odpowiednio użyte stają się bronią.
Czy możliwe jest użycie tych metod w Polsce na szeroką skalę i wywołanie np. społecznego poczucia zagrożenia?
Cóż, mamy ruch bezwizowy z obwodem kaliningradzkim. Czy pani wie, jak daleko obywatele Federacji Rosyjskiej mogą wejść w głąb terytorium Polski? Zapewniam, że wystarczająco daleko, by zameldować się w okolicach koszar którejś z jednostek wojskowych. A wtedy z czasem może się powtórzyć sytuacja, jaka zdarzyła się na Krymie.
Wydaje się to mało realne.
Tak pani sądzi? A czy wie pani, jaki sprzęt posiada nasza armia? W części zachodni, w części wschodni. A zatem jeśli będzie to jednostka mająca wschodni typ uzbrojenia, bezwizowi przybysze przesiądą się na sprzęt bojowy, który dobrze znają. Widzę, że zasiałem niepokój...
Bo jestem laikiem, a pan ostrzega z pozycji eksperta.
O to chodzi. Jest to kwestia dobrania scenariusza do aktualnej sytuacji politycznej i militarnej. Nawiążę też do tragedii smoleńskiej. Gdy to się stało, byliśmy wstrząśnięci i cały kraj pogrążył się w żałobie. Ale wraz z upływem czasu zaczęły się pojawiać coraz to nowe teorie, które rozwijane są zresztą do dziś. Począwszy od wypadku lotniczego, przez sztuczną mgłę, elementy walki elektronicznej, zakłócenia działania systemów pokładowych samolotu i awarię techniczną, łącznie z wirusem komputerowym wprowadzonym do systemu nawigacji w czasie, gdy samolot był remontowany w Rosji. A każda z tych teorii, poparta odpowiednimi argumentami, może trafić do odpowiednio dobranego audytorium.
Istotne jest zatem, czy odbiorcami takich informacji będą osoby przygotowane i znające realia, czy też...?
Czy podatne na przekaz informacyjny, a więc takie, którymi łatwo można sterować. Dlatego tak ważne jest dążenie do tego, by poziom wykształcenia obywateli był na tyle wysoki, żeby nie oddziaływały na nich tzw. prymitywne chwyty psychologiczne. Ale cóż, wystarczy, że podczas zgromadzenia ktoś zaczyna uciekać, a już biegnie za nim cały tłum. Albo wystrzeli petarda i natychmiast wybucha panika.
To czasem może być przypadek, a nie wojna psychologiczna.
Oczywiście, że tak może być. Niemniej musimy pamiętać, że jeśli udoskonalimy sztukę panowania nad sobą, to wzrośnie w nas odporność na różnego rodzaju „wpuszczanie w kanał".
Z pańskich słów wynika, że Rosja nie tylko w Szwecji, ale i w Polsce prowadzi wojnę psychologiczną. Możemy temu przeciwdziałać?
Są pewne przesłanki, że prowadzi. Nie jesteśmy jednak w stanie do końca zapanować nad takim oddziaływaniem. W momencie bowiem, gdy plotka (dezinformacja) powstaje, nie mamy o tym pojęcia. Reagować możemy, dopiero gdy wieść do nas dotrze. Co więcej, plotka, mimo że jest tylko plotką, jest tak skonstruowana, by nie dało się wykluczyć, iż jest prawdziwa.
Jak pańska sugestia o inwazji turystów rosyjskich z Kaliningradu na Polskę?
Proszę podzielić się nią to tu, to tam, a za miesiąc gdzieś pod Olsztynem powstanie brygada obrony terytorialnej w celu przeciwdziałania przejęciu tych ziem przez „zielone ludziki"...
Jasne. Proszę lepiej podsunąć jakiś pomysł, jak się przed tym bronić...
Proszę bardzo. Zdaniem wspomnianego już Jurija Bezmienowa jedynym czynnikiem zdolnym uchronić społeczeństwa przed niszczącym działaniem z zewnątrz jest siła duchowa i wyższość moralna płynąca z wiary. Dlatego zalecał powrót do religii. W jednym z wykładów mówił: „Czy kiedykolwiek spotkali państwo kogoś, kto poświęciłby swoje życie dla prawdy, że dwa plus dwa to cztery, choć jest to prawda? Miliony jednak oddały życie, wolność, majątek dla prawdy takiej jak Bóg, jak Jezus Chrystus. Niektórzy męczennicy umierali w sowieckim obozie śmierci i umierali w pogodzie ducha, w przeciwieństwie do tych, którzy krzyczeli: »Niech żyje Stalin!«". Brzmi to bardzo patetycznie, ale przecież wskazywano wielokrotnie, że cywilizacje takie jak Egipt, Babilonia, Majowie czy Inkowie upadły, gdy utraciły religię. Bóg, Honor i Ojczyzna są, jak widać, wartościami niezbywalnymi. A kształtowanie ducha narodowego to skuteczny środek przeciwdziałania wszelkim psychologicznym zagrożeniom.
Pułkownik prof. dr hab. Marek Wrzosek jest wykładowcą na Wydziale Zarządzania i Dowodzenia Akademii Obrony Narodowej, specjalistą w dziedzinie technik prowadzenia wojny informacyjnej
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej":
prenumerata.rp.pl/plusminus
tel. 800 12 01 95