Rzecz dzieje się w Marchii, czyli nigdzie. Turyści przepadają za Toskanią, zakochują się w Umbrii, ba, tłumami będą pędzić do nudnego jak flaki z olejem San Marino, ale żeby do Marchii to nie. Jeszcze nad Adriatyk owszem pojadą, posmażą się na plaży i już, do samolotu i do domu. Dwudziestu kilometrów od morza się nie ruszą, a tam inny, piękny świat. Marchijskie wzgórza niczym nie ustępują w malowniczości toskańskim, miasteczka w urodę oraz historię bogate, Rafael, Bramante stąd, a loretańska Madonna ani troszkę nie gorsza od innych – długo można wymieniać. Wszystko na nic, Marchia i tak jest niedoceniana.