Czasem uciekam od dramatów – powiedział mi François Ozon, gdy w połowie stycznia spytałam go o film wybrany na otwarcie Berlinale. „Peter von Kant" to hołd złożony przez niego Rainerowi Wernerowi Fassbinderowi – trawestacja jego „Gorzkich łez Petry von Kant" z 1972 r. Fassbinder przeniósł wówczas na ekran własną sztukę o miłosnym trójkącie, w który uwikłane są doświadczona, arogancka projektantka mody Petra von Kant, jej oddana asystentka oraz młoda modelka. Tymczasem Francuz bohaterami uczynił mężczyzn, a von Kant jest reżyserem, jak Fassbinder i on sam. Tyle że pół wieku temu w Niemczech lesbijska historia w całości tocząca się w sypialni i pracowni mody wywołała mnóstwo kontrowersji, dzisiaj opowieść o mężczyznach uwikłanych w prywatny związek i sieć zawodowych uzależnień nie budzi sprzeciwów.