Ktoś mógłby zapytać, czego przewodniczącym jest Xi. Ma rzeczywiście tytuł prezydenta Chińskiej Republiki Ludowej, ale swoją nieograniczoną, represyjną i ludobójczą władzę czerpie z bycia pierwszym sekretarzem Komunistycznej Partii Chin. Prezydent nie musi być ekspertem spraw międzynarodowych, zwłaszcza że ma od tejże polityki doradców, którzy w dodatku są otoczeni, analitykami i doradcami od wszelkich prawdziwych i wyimaginowanych problemów. Jako ostrzeżenie mógł zabrzmieć dumny przymiotnik Komunistyczna, którego mało kto już używa, a jeśli już, to na bardzo poważnie. Ale wystarczy kliknąć samemu, nawet po polsku, na Google'u „prawa człowieka Chiny", by przeczytać tytuły takie jak „Raport HRW: Katastrofa dla praw człowieka w Chinach. Prześladowania, cenzura, manipulacja. Organizacja Human Rights Watch w najnowszym raporcie nie zostawia suchej nitki na Chinach. Kraj zagraża międzynarodowemu systemowi praw człowieka... Kraj prezentuje się jako atrakcyjny partner handlowy, ale jednocześnie rozwija globalną sieć cenzury...".