Koty są chyba całkowicie niekontrowersyjne. Można woleć perskie od syjamskich, można nie lubić czarnych albo rudych, ale nie słyszałam, by kociarze kłócili się między sobą na poważnie, dąsali czy obrażali. Nawet gdy jeden kot podrapie drugiego, właściciele nie reagują tak drastycznie jak właściciele gryzących się psów czy bijących się dzieci.
Ale tu już pojawia się pierwszy problem. Właściciele czy opiekunowie? A może członkowie rodziny? Kiedyś ktoś miał – posiadał – kota lub psa, znajdował go lub kupował. Ludzie dawali sobie w prezencie kocięta i szczenięta. Dziś mówi się o adopcji lub przysposobieniu, koty nie tylko mają już ludzkie imiona, ale też nie wypada nazywać kota kocim imieniem, takim jak Kicia czy Mruczek. Koty, w Ameryce w każdym razie, mają nazwiska, choć mają też wszczepione chipy – z numerami dla uboższych i z GPS-em dla bogatszych. Te ostatnie są prawdopodobnie wzorcem chipów, które, jak wierzą antyszczepionkowcy, instaluje się w nas za pomocą szczepionki, a nawet wacika wpychanego do nosa. Kotom to w każdym razie nie szkodzi, a raczej pomaga je odnaleźć, gdy uciekną/zgubią się/wybiorą wolność.