Ale rozumiem, że im za to płacą, niektórym nawet sporo. Ale jeszcze bardziej dziwią mnie fani, mam wśród nich kilku przyjaciół, którzy nie tylko przeżywają pewne mecze bardziej niż narodziny własnego dziecka, ale na dodatek pamiętają spotkania, które miały miejsce przed ich urodzeniem.
Byłam kiedyś świadkiem, gdy dwóch moich przyjaciół, jedni z najmądrzejszych ludzi jakich spotkałam: Walter L. i Levan B. w wielkim podnieceniu toczyło uczoną debatę, w której pojawiały się takie nazwiska jak Ricardo Zamora i Ferenc Puskás. Po ustaleniu, że obaj wszystko wiedzą, wdali się w techniczne szczegóły, kto i kiedy powinien był inaczej kopnąć. Rozumiem, że dla niektórych czytelników bolesne może być czytanie niepoważnego felietonu na tak poważny temat, ale fani sportowi mi się ostatnio narazili.