W ich branżowym słowniku – liczącym kilkaset haseł – słowo „zwalniam” po prostu nie istnieje. Fachowy opis procesu, w którym z firmy wyrzucona zostaje grupowo część pracowników, można ubrać w gładkie słowa. Na przykład: audyt personalny bada cele i strategię działania polityki personalnej. Daje sugestie działań naprawczych. Dzięki controllingowi personalnemu możliwa jest racjonalizacja zatrudnienia w przedsiębiorstwie, czyli derekrutacja personelu. Ten proces może być poparty outplacementem (polskiego odpowiednika nie ma), czyli pomocą świadczoną przez firmę osobom, z którymi umowa o pracę zostaje zakończona.
Instrukcja naprawy robota kuchennego brzmiałaby bardziej po ludzku. Branżowa nowomowa ukrywa prosty fakt: trudno mówić o rzeczach bolesnych. Zwalnianiu z pracy zawsze towarzyszą negatywne emocje: złość, frustracja, gniew, przygnębienie, strach, obniżone poczucie własnej wartości. I niepewność jutra.
[srodtytul]Przychodzą nabuzowani[/srodtytul]
Trzeba mieć dużo odwagi i samozaparcia – wyznaje Bożena Czapka, dyrektor kadrowy w Krośnieńskich Hutach Szkła. Właśnie musiała zwolnić z fabryki 1200 osób i nie chce mówić o swoich niepokojach, nieprzespanych nocach.
To, że w liczącym 47 tysięcy mieszkańców podkarpackim mieście pracę straci znaczna część załogi huty, wiadomo było już od zeszłej wiosny. Nikt jednak wtedy nie przypuszczał, że skala zwolnień będzie aż tak wielka. Nikt też nie myślał: pracę stracę ja. Hutnicy z Krosna do fabryki trafili prosto po szkole zawodowej. Potrafią robić cacka ze szkła. I nic więcej. Podkarpacki rynek pracy nie ma im zatem nic do zaoferowania. – Przychodzą czasem nabuzowani. Coś mi powiedzą. Ale jak widzą, że się do nich odnoszę spokojnie, delikatnie – emocje opadają. Odchodzą wyciszeni. Nie wiem, co o mnie myślą. Może żal wewnętrzny mają? – zastanawia się Bożena Czapka. Opowiada, że 100 razy analizuje sytuację każdego zwalnianego pracownika. Martwi się, czy o czymś nie zapomniała. Każdego musi wypytać, czy jest samotny, kogo ma na utrzymaniu. – Ktoś może pomyśleć: Co ją to obchodzi? Zwariowała? Z jednej strony chciałoby się pomóc temu człowiekowi, z drugiej – ktoś go tam wstawił na listę. W wyjątkowo trudnej sytuacji staram się taką decyzję zmienić, gdzieś człowieka przesunąć. Ale to są ograniczone możliwości – mówi kadrowa. Po zwolnieniach, żeby się trochę uspokoić, poszła na urlop. Ma za sobą 30 lat pracy, m.in. w zakładach lniarskich, które 17 lat temu zbankrutowały. Twierdzi, że umie sobie radzić z emocjami. Gorzej mają młodzi, którzy szybko robią karierę po studiach i szybko się wypalają. Oni nie przeszli jeszcze przez pierwszą falę bezrobocia z początku lat 90., gdy się zmieniał system i wielu ludzi przyzwyczajonych do życia w PRL nie potrafiło sobie radzić w świecie, w którym nic nie było już takie samo.