Tak Krzysztof Bosak tłumaczył siedem lat temu kolejne próby spalenia tęczy na placu Zbawiciela, usprawiedliwiając je wysoką temperaturą narzuconego społeczeństwu konfliktu ideowego między środowiskami lewicowymi a chrześcijańską większością. Dzisiaj, gdy w ramach kolejnej odsłony tego konfliktu płonie antyaborcyjna ciężarówka, oburzone głosy z prawej strony brzmią mało przekonująco dla tych, którzy pamiętają, że jeszcze niedawno sam minister sprawiedliwości nagrodził medalem „Zasłużonej dla wymiaru sprawiedliwości" antyaborcyjną działaczkę, która usprawiedliwiała wysadzanie w powietrze klinik aborcyjnych. Jeśli przyklasnęliśmy nagradzaniu aktywistki publicznie pochwalającej akty terrorystyczne, sami sobie odebraliśmy prawo głosu na temat stosowania terrorystycznych metod wobec tej strony ideologicznej świętej wojny, do której jest nam bliżej. Taka jest przecież dynamika życia społecznego, prawda, panie pośle?