Obyś żył w ciekawych czasach – to przewodnie hasło tegorocznego 58. Biennale Sztuki w Wenecji. Artyści mówią tu więc o przeróżnych współczesnych zagrożeniach: politycznych, społecznych, ekologicznych, o wojnach, o konfliktach, a także o imigrantach, kwestiach rasowych i feminizmie, demokracji, wreszcie – o nadużyciach władzy. Ale niech widz nie oczekuje tu realistycznych obrazów jak na World Press Photo, odsłaniających w całej drastyczności wszystkie okropieństwa tego świata, pokazujących w zbliżeniu ich sprawców i ofiary. Sztuka ma inne wyzwania niż dziennikarski dokument lub publicystyka.
Ralph Rugoff, kurator międzynarodowej wystawy na Biennale, a zarazem dyrektor Hayward Gallery w Londynie, podkreśla, że prezentowane w Wenecji dzieła odzwierciedlają różne aspekty niepewnej dziś egzystencji, aby pobudzić do krytycznego myślenia. Choć artyści nie tworzą politycznej siły, mogą zmienić nasz pogląd na świat lub poszerzyć go, o ile widzą go z wielu perspektyw. Kurator chce, żeby wystawa, do której zaprosił 79 artystów, „kwestionowała przesłanki naszego kategorycznego myślenia". I ma nadzieję, że sztuka może być „rodzajem przewodnika, jak żyć w ciekawych czasach".
Na sztucznej plaży
Do najczęściej podejmowanych tematów na tegorocznym Biennale w Europie zmagającej się z tropikalnymi upałami należą ekologiczne zagrożenia i niepokojące zmiany klimatu. Szczęśliwie zainteresowani nimi artyści nie udają badaczy pracujących nad naukowymi raportami i uciekają od moralizatorskiej dydaktyki. Szukają form i interpretacji powiązanych ze sztuką.
Opowiedziana przez Litwinów historia rozgrywa się na sztucznej plaży, pełniącej rolę sceny, obserwowanej przez widzów z wysokiej antresoli. „Aktorzy" w kąpielowych kostiumach rozkładają się jak na prawdziwej plaży, na leżakach, pod parasolami. Wznoszą zamki z piasku, a z plażowych toreb wyciągają ilustrowane czasopisma, książki, smartfony, nadmuchiwane morskie zabawki, butelki wody mineralnej, kanapki. Plażowanie i bezczynność urozmaicają towarzyskimi rozmowami i songami, wykonywanymi solo lub zbiorowo. Gdy zaś zejdą z plaży, pozostanie po nich wielkie śmietnisko. W pamięci uczestników i widzów będą brzmieć frazy songu mówiącego o całorocznym oczekiwaniu na egzotyczne słoneczne wakacje, które nieoczekiwanie przerywa wybuch wulkanu. Ekologiczna katastrofa otrzymuje pointę rodem z katastroficznego filmu.
Zapada też w pamięć ironiczny komentarz śpiewających „filozofów", opowiadających o spotkaniu na wakacjach współczesnych przedstawicieli starożytnych cywilizacji: Persji, Chin, Indii, zmagających się z problemami globalizacji. „Leżąc tu na plaży/ sięgając po słodkie przekąski/ z Iranu/ grając w szachy wynalezione przez braminów z Indii/ nosząc kostiumy wyprodukowane w chińskich fabrykach/ czy to nie parodia Jedwabnego Szlaku?". Jest też song o naszej manii unieśmiertelnienia siebie i wszystkiego wokół, najchętniej w obrazach 3D, a jednocześnie o naszym kompletnym braku troski o realny świat, który za chwilę może się stać planetą pozbawioną ptaków, zwierząt i koralowych raf.