To właśnie się zmieniło. „Team Sonic Racing" okazuje się naprawdę udaną produkcją i próbuje tchnąć nowe życie w skostniały gatunek wirtualnych wyścigów kartów. Podstaw nie zmieniono. Nadal po krętych i pełnych pułapek torach krążą bohaterowie gier Segi, m.in. Sonic, Tails, Knuckles i Shadow. Wciąż też podczas jazdy przepychają się i zderzają, a także zbierają gadżety służące do eliminowania przeciwników. Jednak w „Team Sonic Racing" rywalizują nie pojedynczy zawodnicy, ale trzyosobowe drużyny – i to właśnie jest największa atrakcja gry.
Każdy z członków danej ekipy stara się oczywiście wygrać, ale jeśli będzie jechał samolubnie, może zapomnieć o sukcesie. Do zwycięstwa potrzebuje bowiem pomocy przyjaciół ze swojego teamu. Teoretycznie to drobiazgi – przejechanie obok jadącego wolniej partnera automatycznie zwiększa jego prędkość, z kolei strącenie ścigającego go rywala ułatwia mu jazdę. Sporo zmienia przekazanie kumplowi znalezionego gadżetu. Często taki gest dobrej woli decyduje o końcowym sukcesie zawodnika!
„Team Sonic Racing" to dobra gra i z pewnością wpłynie na popularność Sonica. Jeszcze jedna niespodzianka czeka graczy w lutym – do kin trafi film o przygodach niebieskiego jeża. Podejrzewam, że wtedy każdy młody człowiek będzie już wiedział, kim jest ten śmieszny, nieco pokraczny stworek, który tak świetnie spisuje się za kółkiem.
—Michał Zacharzewski, Zdalaodpolityki.pl
„Team Sonic Racing", Sumo Digital, PC, PS4, X1, Switch