Operację, a właściwie jej wynik uznano za zapowiedź przełomu w leczeniu ludzi z paraliżem nóg spowodowanym przerwanym rdzeniem. Pojawiły się nawet komentarze, że jesteśmy na tropie Świętego Graala neurochirurgii, a kielich ten, jak pamiętamy z chrześcijańskiej mitologii, zapewniał wieczne zdrowie, młodość i nieśmiertelność.
Piękny mit i zapewne trafna metafora, ale mnie najbardziej interesowała intuicja, która za nią się kryje, że nieustanny postęp medycyny, rozwój nowoczesnych technologii leczenia zbliża nas jako ludzkość do nieśmiertelności, że wysiłkiem ludzkiego mózgu jesteśmy w stanie przewalczyć choroby, które dziś wciąż kończą się śmiercią. Do profesora S. miałem tylko jedno ważne pytanie. Mniej się liczyła jego wiedza fachowa czy umiejętność opisania aspektów technicznych eksperymentalnej kuracji. Istotna wydawała się tylko odpowiedź, czy prof. S. podziela ów cywilizacyjny optymizm. Czy widzi w tej nieustannej pogoni za nowoczesnością element możliwego postępu, czy tylko karmienie się fałszywą iluzją o zbliżeniu do niemożliwego.