Pańscy wielbiciele nazywają pana Janeczkiem. Czy tkwi w tym potrzeba zaprzyjaźnienia się, czy fakt, że wyczuwają w panu po trosze brata łatę? Wiele ról – począwszy od tych w kabarecie Dudek aż po kabaret Olgi Lipińskiej – pozwala postrzegać pana w ten sposób. Do tego ta życzliwość do świata i ludzi... Czy pańskie pokolenie uczyło się stosunku do życia w domu, w szkole czy jeszcze gdzie indziej?
Moje pokolenie wychowywało się w domu. W rodzinie. Wielu z nas miało braci i siostry. Wiadomo, co oznacza słowo „rodzina", prawda? Gdy słowo ojca czy matki bywało święte, dziecko miało do rodziców pełne zaufanie, a rodzice – co dziś rzadko spotykane – cieszyli się autorytetem. Autorytet oznacza wiarę w to, czego się od nas oczekuje. Byliśmy posłuszni woli ojca i matki. Ten pierwszy dawał dziecku siłę. Matka ofiarowywała mu bezmiar miłości. Te dwie siły stanowiły o naszej przyszłej energii, a także o naszej moralności.