Przepis art. 24 ustawy zasadniczej statuuje zatem ochronę każdego rodzaju pracy – zarówno tej wykonywanej na podstawie umowy o pracę, jak i wszelkich innych form zatrudniania. Wprawdzie konstytucja nie wskazuje elementów podlegających ochronie, jednak przyjmuje się, że chodzi tu o podejmowanie środków politycznych, prawnych i faktycznych osłabiających ryzyko związane z nierównowagą, jaka może występować pomiędzy pracodawcą, a zarazem płatnikiem a pracownikiem, czy też podmiotem przyjmującym do wykonania określoną pracę.
Zgodnie z tym, państwo zobowiązane jest wręcz do ingerowania w relacje pomiędzy zatrudniającym i zatrudnianym, by objąć go ochroną. Warto nadto zauważyć, iż praca traktowana jest przez konstytucję jako wartość społeczna i to ona właśnie wraz z wynagrodzeniem wypłacanym za jej wykonanie mają zagwarantować społeczeństwu godne warunki bytu. Pokłosiem są m.in. przepisy o wynagrodzeniu minimalnym obejmujące zarówno relacje stricte pracownicze, jak i umowy cywilnoprawne.
Kiedy przed kilkoma dniami przeczytałam artykuł stanowiący, iż Ośrodek Badań, Studiów i Legislacji Krajowej Rady Radców Prawnych doszedł do przekonania, iż umawianie się z klientem na wynagrodzenie poniżej stawek minimalnych jest nieetyczne i może stanowić delikt dyscyplinarny, prowadzi bowiem do naruszenia zasady sprawiedliwości, a także zasady koleżeństwa i lojalności wobec członków samorządu radców prawnych i może doprowadzić do utraty klienta przez innych radców, pomyślałam: przesada. Jeśli organy samorządu zawodowego miałyby ingerować tak dalece w pracę członków samorządu radcowskiego lub adwokackiego, to gdzież swoboda umów? A co ze swobodą prowadzenia działalności gospodarczej?
Odpowiedzi na te pytania przyniosło życie. Życie pełnomocnika z urzędu.
Pięć lat procesu, dziesięć terminów rozpraw, posiedzenia trwające łącznie około 15 godzin, przesłuchanie kilkanaściorga świadków, odpowiedź na pozew i przynajmniej kilka pism procesowych, spotkania z klientem, dojazdy, nadawanie korespondencji (do sądu i pełnomocnika drugiej strony, a zatem około 10 zł przy każdym liście) i zasądzone wynagrodzenie dla pełnomocnika z urzędu – 360 zł. Po 17 latach edukacji szkolnej i uniwersyteckiej, 3,5-letniej aplikacji, czterodniowym egzaminie zawodowym państwo wycenia moją pracę na kwotę, za którą, po odliczeniu poniesionych wydatków, być może zafunduję dziecku bilet do kina.