Mężczyźni nie będą mile widziani ani na estradzie, ani jako publiczność. Na muzycznych imprezach bowiem wszyscy mają czuć się bezpiecznie. Niestety rzeczywistość wygląda inaczej.
Czytaj także: Trzęsie się akademia przyznająca Noble
Na przykład na festiwalu Bravalla w ubiegłym roku policja zanotowała: cztery przypadki podejrzeń o gwałt, seksualne przymuszanie, 23 seksualne molestowania, 97 przestępstw dotyczących narkotyków i kilka podejrzeń o ich posiadanie, osiem incydentów pobicia, i nielegalne posiadanie broni. Nie jest to jednak pełna lista incydentów na festiwalu, z którego policja wyprosiła 150 osób, ponieważ przeszkadzały lub zagrażały porządkowi publicznemu. I kiedy jesienią 2017 r. Szwecję ogarnęła fala #MeToo, w czasie której reprezentantki 30 różnych profesji (zaczynając od aktorek poprzez prawniczki, sportsmenki, dziennikarki, lekarki, polityków aż po pracownice sił zbrojnych i branży budowlanej) wystąpiły przeciwko molestowaniom seksualnym, stało się jasne, że festiwal musi się odbyć jako część kampanii przeciwko napaściom.
Wydawałoby się też, że rewolta w postaci imprezy tylko dla kobiet jest godna pochwały, przynajmniej jako spektakularna inicjatywa zasygnalizowania powagi problemu. Niekoniecznie jednak. Problem bowiem tkwi w tym, że traktowanie kogoś w szczególny sposób ze względu na płeć jest bezprawne. Odnoszenie się inaczej do kobiet i inaczej do mężczyzn na ogólnym zgromadzeniu lub publicznym spotkaniu jest niedozwolone. Tak tłumaczy też Eberhard Stüber, prawnik specjalizujący się w sprawach dyskryminacji.
Choć istnieją wyjątki; więzienia dla kobiet, domy ochrony dla kobiet i ośrodki niesienia pomocy w nagłych wypadkach. Wcześniej kobiety mogły również zamawiać taksówki z ulgową taksą specjalnie dla nich, gdy wracały późnym wieczorem samotnie do domu. Ten bonus jednak zniesiono 13 lat temu w ramach niedyskryminowania drugiej płci.