A jako, że wszyscy biegacze to ludzie nieodpowiedzialni, resort zdrowia rozważa podjęcie radykalnych kroków - wprowadzenie obowiązkowych badań dla uczestników biegu, które musieliby przedstawić organizatorom przed startem. Zasada byłaby prosta: nie masz zaświadczenia, nie pobiegniesz.
Pomysł żałosny. Nie tylko dlatego, że podcina prężnie rozwijającą się w ostatnich latach w Polsce modę na bieganie, czytaj lepsze zdrowie - czego dowodem jest też prawdziwy wysyp różnego rodzaju zorganizowanych imprez biegowych i ogromne zainteresowanie uczestnictwem w nich Polaków.
Ale również dlatego, że urzędnicy traktują uczestników biegu z gruntu jako osoby nieodpowiedzialne, a że wiedzą lepiej chcą paragrafem zadekretować ich szczęście i zdrowie.
To zła droga i kontynuacja dość często pojawiającego się w naszej legislacji trendu. Jest głośny wypadek, nieważne że jednostkowy- zdecydowanie zareagujmy, żeby nie było, że nic nie robimy. Uregulujmy i po kłopocie.
A może po prostu lepiej, żeby każdy jednak decydował za siebie, a decyzje o uczestnictwie w biegu podejmował na własne ryzyko. Świat wtedy naprawdę będzie prostszy.