Brak zaproszenia do złożenia ślubowania przez prezydenta RP kandydatów na sędziów do Trybunału Konstytucyjnego stał się jednym z faktycznych, ale też prawnych problemów powyborczej fazy przejmowania władzy. Powód pierwotny jest znany, choć zbyt łagodnie oceniany. To sprzeczna z duchem konstytucji i dobrymi obyczajami prawnymi i politycznymi próba obsadzenia przez Platformę Obywatelską dwóch etatów sędziów TK w drodze manipulacji ustawodawczej. To bardzo niebezpieczny precedens, który może powodować, że każda ekipa przekazująca władzę będzie się decydowała na taką formę zawłaszczenia urzędów państwowych poza czas wynikający z czasu kadencji. Co więcej, posłużenie się taką zawoalowaną próbą łamania zasad państwa prawnego oznacza odrzucenie wszelkich barier i właściwie chyba powinniśmy być wdzięczni PO, że nie wybrała sędziów TK na kilkanaście lat naprzód.
Sens konstytucji
Nie dziwię się, że prezydent Andrzej Duda, będący przecież także doktorem nauk prawnych, nie zaakceptował sytuacji, w której go postawiono. Prezydent RP zgodnie z art. 126 ust. 2 ustawy zasadniczej „czuwa nad przestrzeganiem konstytucji" i w normalnym stanie rzeczy prawdopodobnie na mocy art. 122 ust. 5 odmówiłby podpisania ustawy pozwalającej na wybór sędziów awansem i z „umotywowanym wnioskiem" przekazałby tę ustawę Sejmowi do ponownego rozpatrzenia. Jednakże możliwości takiej pozbawił go pospieszny podpis prezydenta Bronisława Komorowskiego.
W tej akurat sprawie kierowanie ustawy do TK nie wydaje się wskazane, jako że sprawa dotyczy TK oraz ustawy, której pierwotny projekt był w Trybunale przygotowywany. Odmowa przyjęcia ślubowania jest kompetencją prezydenta, co prawda o cechach „deklaratywnych", ale niezbędną w procedurze powołania sędziego. Do czego może się przydać taka kompetencja, widać właśnie, gdy jest wykorzystywana w imię ochrony sensu konstytucji i dobrych zwyczajów prawnych. Wykorzystując tę kompetencję nietypowo, prezydent wobec braku innych środków prawnych uzyskuje efekt sygnalizacyjny i wychowawczy w ramach należącej do niego ochrony konstytucji.
Ślubowanie wysłane pocztą
W prasie pojawiła się propozycja, by oczekujący na powołanie kandydaci na sędziów przesłali tekst ślubowania na piśmie od Kancelarii Prezydenta. By dodać powagi temu niedorzecznemu pomysłowi, proponuje się notarialne potwierdzenie owego pisma. Argumentem na rzecz takiego postępowania ma być podobna forma złożenia dymisji przez premiera Donalda Tuska czy też rozważana przez polityków pisemna dymisja premier Ewy Kopacz w związku ze spotkaniem Rady Europejskiej na Malcie. Otóż, czymś zupełnie innym jest legalne objęcie urzędu, a czym innym jego terminowe bądź nieterminowe opuszczenie. Nie można nikogo siłą zmuszać do piastowania funkcji państwowych, stąd liberalizm form odejścia, zresztą pozorny, bo może się wiązać z odpowiedzialnością za konsekwencję nietypowego przerwania toku pracy państwowej.
Mit politycznego promotora
W omawianej sprawie jest jeszcze jeden istotny element. To założenie, że sędzia TK jest „czyimś" kandydatem i będzie orzekał na rzecz swego politycznego promotora. Jest to myślenie wadliwie, jako że osoby o wyróżniającej wiedzy prawnej po politycznym akcie wyborczym dbają raczej o swoje dobre imię, oceniane w ramach Trybunału i w ramach swej grupy zawodowej, do której dalej należą. Pojedynczy sędzia ma też nikły wpływ na linię orzeczniczą TK, którą w niewielkim stopniu może co najwyżej kształtować prezes Trybunału.