Działaniami, podkreślmy, które niosą zniszczenie i śmierć, które gwałcą wszystkie wartości cywilizowanego świata. Zachód, wysyłając broń do Ukrainy, oferując pomoc techniczną ze strony specjalistów i pieniądze, chce powstrzymać agresora. A ten czerpie zyski z ropy, gazu, energetycznego szantażu i choć został osłabiony sankcjami, to ciągle czuje się dobrze. Na komfort jego samopoczucia ma wpływ również poparcie społeczne. Łatwo sobie wyobrazić, jak niepewnie czułby się Władimir Putin, gdyby prowadzoną przez niego wojnę popierało tylko 20–30 proc. obywateli. To byłby jego koniec, droga do upadku tej władzy. Bo właśnie poparcie społeczne jest jednym z głównych elementów wzmacniających siłę Putina. Im mniejsze ono będzie, tym moc dyktatora będzie słabsza.

Zamykanie granic dla Rosjan przez kraje bałtyckie i Polskę należy czytać właśnie z tej perspektywy. Nie jest to ślepy odwet, wprowadzenie odpowiedzialności zbiorowej wobec ludzi z Moskwy czy Petersburga, którzy mają rodziny, pracują i nie mają nic wspólnego z wojną, a w głębi duszy chcą tylko żyć w spokoju i dostatku. To cios w milczące społeczne zaplecze tej władzy. Uderzenie, które ma zwiększyć dyskomfort życia zwykłych Rosjan, a co za tym idzie, przyspieszyć korozję putinowskiego imperium.

Jest też inny argument przemawiający za wstrzemięźliwością w przyjmowaniu uciekających przed poborem Rosjan. To troska o bezpieczeństwo obywateli państw pogranicza. Kreml bowiem może wykorzystać większą liczbę wyjeżdżających z Rosji mężczyzn do działań hybrydowych, cynicznie nadużywając zachodnich wartości humanitaryzmu. Krótkoterminowe wizy mogą być śmiało wykorzystywane przez rosyjską agenturę. I nie jest to publicystyczna fantazja, jeżeli zwrócimy uwagę na fakt, że np. kremlowscy truciciele, usiłujący zabić Siergieja Skripala w 2018 r., przedostali się na terytorium Unii Europejskiej właśnie dzięki wizom turystycznym. Niepokoi także wzmożony od kilku miesięcy ruch na estońsko-rosyjskiej granicy, który można powiązać z większą aktywnością rosyjskiej agentury w tym kraju.

Oczywiście w tej całej sprawie ważne jest, aby zachować proporcje. Wśród uciekinierów na pewno są ludzie, którzy potrzebują naszej pomocy, którzy uciekają przed przymusem zabijania i represjami czekającymi na tych, którzy odmówią udziału w tej wojnie. Warto mieć to na uwadze i stworzyć na tyle precyzyjny system migracyjny, który pozwoli wspierać ludzi sprzeciwiających się reżimowi i uciekających przed jego gniewem.