Stan obecny ustawodawstwa, ukształtowany prawie dwudziestoletnią historią niekonsekwentnych i w większości nieudanych zmian, jest przedmiotem w pełni zasadnej krytyki i nie powinien być kontynuowany. Nie ma również jakiejkolwiek możliwości dokonywania dalszych jego nowelizacji; przede wszystkim nie warto poprawiać go za pomocą kolejnej „reformy”, zwłaszcza polegającej na dalszym „upraszczaniu” jego przepisów. Patologie legislacyjne, które bardzo często kryły się pod przykrywką tego rodzaju przedsięwzięć, należą już (mamy nadzieję) do przeszłości.
[srodtytul]Pogłębiano tylko wady[/srodtytul]
Warto zauważyć, że w ciągu całego okresu obowiązywania ustaw o podatkach dochodowych nie tylko nie usunięto ich cech stanowiących przysłowiowe grzechy pierworodne, lecz także pogłębiono wady tych ustaw. Chyba też nie umiemy nowelizować tych ustaw albo – co równie prawdopodobne – procedura wprowadzania zmian nie gwarantuje niczego dobrego.
Co najważniejsze, w wyniku tych działań uległa stałemu obniżaniu efektywność fiskalna tych podatków, a warto pamiętać, że przed kilkunastoma laty np. podatek dochodowy od osób prawnych przynosił tyle samo pieniędzy co protoplaści obecnego VAT i akcyzy razem wzięci. A były to czasy głębokiego spadku PKB, początków tzw. radykalnej transformacji ekonomicznej. Nie ma co marzyć o osiągnięciu choćby zbliżonego poziomu efektywności fiskalnej tego podatku, choć oczywiście trzeba powstrzymać proces jego dalszej degradacji. Dotyczy to także podatku dochodowego od osób fizycznych, który w wyniku ponad stu nowelizacji stał się już karykaturą samego siebie.
Najprościej mówiąc – obecny stan obu podatków dochodowych charakteryzują dwie cechy: nieporównywalne z niczym, w istotnej części zbędne skomplikowanie oraz powszechne ich lekceważenie przez podatników. Zwłaszcza po zniesieniu obowiązku składania miesięcznych deklaracji przez podatników i płatników (to był najważniejszy błąd, który przyspieszył agonię tych podatków) dobrze wiemy, że nie ma potrzeby przestrzegać setek zawiłych i niestabilnych reguł rządzących tymi podatkami, a mniej lub bardziej jawne uchylanie się od ich płacenia nie jest niczym groźnym. Sprzyjają tej postawie bardzo niskie odsetki za zwłokę oraz możliwość zablokowania egzekucji praktycznie każdej decyzji wymiarowej. Można nawet zaryzykować tezę, że obecnie istotna część podatników, korzystając w pełni legalnie ze słabości konstrukcji tych podatków, skutecznie unika przynajmniej części ich ciężarów. Przykładowo, kto dziś jest w stanie obiektywnie sprawdzić, ilu podatników otrzymuje wynagrodzenie za usługi lub pracę świadczoną poza jakimkolwiek opodatkowaniem? Podobnie z handlem detalicznym, który można nawet dość długo prowadzić niezależnie od skali działalności, nie płacąc podatku dochodowego.