Popis pedagogicznej ignorancji

Opowiadam się za świętością drzwi domowych i nie życzę sobie, żeby naruszała ją policja, pracownicy socjalni czy ktokolwiek inny - deklaruje pedagog

Publikacja: 02.03.2010 20:43

Red

Ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie zilustrowana odpowiednimi przykładami (rodzic regularnie bił dziecko, inny głodził, a jeszcze inny w środku nocy wysłał po wódkę) może budzić aprobatę społeczną. Jeśli zastanowimy się nad tym głębiej, okaże się, że tego typu sytuacje zdarzają się w rodzinach z marginesu. Mamy tutaj do czynienia ze zjawiskiem, w którym margines zaczyna wpływać na życie wielu tysięcy normalnych, zdrowych rodzin.

W kraju, w którym nie jesteśmy w stanie wybudować przyzwoitych dróg i poradzić sobie z chuligańskimi wybrykami na stadionach, zaczynamy wchodzić w rzeczy tak subtelne jak wychowanie dzieci i życie rodzinne. Jako pedagog nie zgadzam się na ustawę, która zabrania mi wychowywania dzieci, a "prztyczek" w ucho zaczyna być karalny. Zapisy w niej zawarte mogli wymyślić tylko ludzie, którzy nie wychowują własnych dzieci albo którym ich los jest obojętny.Pracownik socjalny będzie mógł zabierać rodzicom dziecko bez wyroku sądu. Do tej pory taki pomysł wydawał się możliwy do zrealizowania tylko w Korei Północnej. Sądy rodzinne już teraz z ogromnym trudem prowadzą sprawy o pozbawienie praw rodzicielskich, a nagle ma się pojawić jeszcze pracownik socjalny, o którym nic nie wiemy i nie znamy jego kwalifikacji. On może uszczęśliwić katowane i poniżane dziecko, umieszczając je w pogotowiu opiekuńczym. Na takiej zasadzie ten sam pracownik socjalny powinien zabrać dzieci z 90 procent szkół, w których są narażone na przemoc i złe warunki w zagrzybionych budynkach szkolnych.

Dlaczego mamy zabierać dzieci rodzicom? Po sposobie zachowywania się młodzieży widać, że to nie jest pokolenie, które w dzieciństwie było regularnie poddawane przemocy. Wystarczy wyjść na spacer warszawską ulicą, rozejrzeć się i zobaczyć, że wszędzie dokoła jest mnóstwo młodych ludzi, dobrze ubranych, szczęśliwych, uśmiechniętych – czy tak się zachowuje młodzież uciskana i poniżana? Ustawa jest sprowokowana zachowaniami patologicznymi, które wciąż należą do mniejszości.

Zapis o wprowadzeniu zespołów interdyscyplinarnych, w których skład będą wchodzili przedstawiciele: organizacji pomocy społecznej, komisji rozwiązywania problemów alkoholowych, policji, kuratorskiej służby sądowej, oświaty, ochrony zdrowia, organizacji pozarządowych pozostanie martwy. Te zespoły podobnie jak trójki giertychowskie niczego nie załatwią i ograniczą się do fasadowego działania. Ja raczej zmusiłbym rodziców do uczestnictwa w specjalnie zorganizowanych dla nich kursach i treningach bycia rodzicem.

Popisem ignorancji pedagogicznej jest zapis, w którym wymienione zostały jednym tchem: zakaz bicia dzieci, znęcania się nad nimi psychicznie oraz stosowania innych form poniżania. Pedagogika mówi, że jednym ze środków wychowawczych jest zawstydzenie dziecka: "Zobacz, jak ci nie wstyd? Taki duży chłopiec, a tak się zachowujesz". Do każdego z nas rodzice mówili w podobny sposób, a według tej ustawy nie jest to nic innego jak poniżanie dziecka. Przemocą psychiczną i poniżaniem można w tym przypadku nazwać dosłownie wszystko, czego dopuszczają się rodzice względem swoich pociech.

Tworzymy gumowe wrota. Za poniżanie można uznać, że dziecko ma spodenki w kolorze, którego sobie nie życzyło, albo zmuszanie dziecka do tego, żeby się cieplej ubierało. A powiedzenie, że pójdziesz na majowe nabożeństwo jest narzucaniem światopoglądu i poglądów religijnych. Czy prowadzenie dzieci do kościoła jest narzucaniem poglądów religijnych? Ja swoim rodzicom jestem za to wdzięczny.

Opowiadam się za świętością drzwi domowych i nie życzę sobie, żeby naruszała ją policja, pracownicy socjalni czy ktokolwiek inny. Niestety, zdarza się, że za tymi zamkniętymi drzwiami dochodzi do sytuacji tragicznych, ale to nie jest wystarczający powód, żeby tworzyć ustawę, która zakazuje wychowywania dzieci. Nie istnieje wychowanie bezstresowe. Ono zawsze było formą przemocy, ale dzięki temu tworzyło się społeczeństwo.

Wprowadzenie zmian do ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie stworzy bałagan prawny, z którego konsekwencjami nikt się nie liczy. Posłowie to celebryci i mimo że wprowadzają wiele nietrafionych ustaw, to nigdy się z nich nie wycofują. Raz wprowadzona ustawa będzie martwym zapisem czasami wykorzystywanym przez złośliwych sąsiadów lub maniakalnego opiekuna społecznego. Tworzymy fikcję, w której pokazujemy oblicze ideologiczne, według którego nie wolno wychowywać dzieci, trzeba się wyluzować i pozwolić im na samowychowywanie. (not.maty)

[i]Aleksander Nalaskowski jest dziekanem Wydziału Nauk Pedagogicznych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu[/i]

Ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie zilustrowana odpowiednimi przykładami (rodzic regularnie bił dziecko, inny głodził, a jeszcze inny w środku nocy wysłał po wódkę) może budzić aprobatę społeczną. Jeśli zastanowimy się nad tym głębiej, okaże się, że tego typu sytuacje zdarzają się w rodzinach z marginesu. Mamy tutaj do czynienia ze zjawiskiem, w którym margines zaczyna wpływać na życie wielu tysięcy normalnych, zdrowych rodzin.

Pozostało 90% artykułu
Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie
Opinie Prawne
Michał Romanowski: Opcja zerowa wobec neosędziów to początek końca wartości
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Komisja Wenecka broni sędziów Trybunału Konstytucyjnego