Reklama

Pietryga: Ten rak nie spełnia kryteriów...

W Polsce nie warto chorować. Wiedzą to wszyscy, którzy mieli kontakt z państwową służbą zdrowia

Publikacja: 12.01.2013 08:00

Pietryga: Ten rak nie spełnia kryteriów...

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek

Kolejka, formalizm, wielka łaska – to obraz przeciętnej osiedlowej przychodni. Problem chorego zaczyna się już w rejestracji, a kończy w aptece, gdy się okazuje, że źle postawiona przez lekarza kreska uniemożliwia wykupienie lekarstwa.

To jednak nic w porównaniu z chorobami poważniejszymi, wymagającymi specjalistycznego leczenia i drogich leków. A w konsekwencji – częstszych kontaktów ze służbą zdrowia. Bo nie jest żadną tajemnicą, że nasze państwo na leczenie chorych wydawać nie chce, a ponieważ jednak musi, stara się wydawać jak najmniej. Permanentna reforma służby zdrowia sprowadza się do jednego: do oszczędności, które oznaczają ograniczenie pomocy choremu. W myśl zasady: im mniej możemy pomóc i im więcej stwarzamy problemów, tym lepiej dla nas i budżetu. Ta idea zdaje się przyświecać ministerialnym urzędnikom i NFZ, którzy de facto decydują dziś o czyimś życiu bądź śmierci.

Na łamach „Rzeczpospolitej” opisujemy dziś historię człowieka z rakiem nerki. Choć przez 40 lat płacił składki zdrowotne, państwo nie jest w stanie sfinansować mu kuracji wartej 11 tys. zł miesięcznie, gdyż jego rak nie spełnia urzędniczych kryteriów. Owszem, jest śmiertelny, ale „niewłaściwie utkany”, a na dofinansowanie mogą liczyć jedynie chorzy z właściwie utkanym nowotworem. Człowiek zaprzestał kuracji, jest bliski śmierci.

Kryteria udzielania pomocy to tylko jeden ze sposobów na wypychanie chorego poza system publicznej służby zdrowia. Ograną, aczkolwiek skuteczną metodą jest żonglerka lekami na liście refundowanej. Niektóre medykamenty w ogóle na nią nie trafiają, bo są drogie, a choroba – rzadka. Chorzy, którzy mieli pecha na nią zapaść, są zdani na siebie.
Zdarza się również, że miejsce danego leku na liście zajmuje tańszy zamiennik. W zasadzie taki sam, tyle że nie pomaga. Bywa, że specyfik w ogóle jest usuwany. Co roku chwile grozy przeżywają więc chorzy na cukrzycę i astmę.

Są jeszcze urzędnicze komisje lub rady konsultacyjne, które mogą zakwestionować przyznaną przez lekarza pomoc i zdecydować o losie chorego.

Reklama
Reklama

Może to truizm, ale wydaje się oczywiste, że człowiek płacący całe życie składki zdrowotne ma prawo (więcej, powinien mieć 100-procentową pewność), by w razie ciężkiej choroby państwo bez żadnej łaski zapewniło mu optymalną opiekę, oferując najnowsze zdobycze medycyny, którymi dysponuje.

Jest jednak odwrotnie. Konstytucyjne zasady w zderzeniu z chorą służbą zdrowia przegrywają. Trwa za to nieustający test, jak daleko może jeszcze sięgnąć urzędnicze barbarzyństwo wobec chorego... Myślę, że daleko, bo coraz bardziej na to barbarzyństwo obojętniejemy.

Opinie Prawne
Dawid Sierżant: Refundacja a ochrona patentowa – kilka faktów i mitów
Opinie Prawne
Piotr Szymaniak: Tego Waldemar Żurek nie rozumie. I chyba nigdy nie zrozumie
Opinie Prawne
Adam Wacławczyk: Zawiedzione nadzieje
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Niegodziwość rządu, czyli kto straci „ulgę” mieszkaniową
Opinie Prawne
Paweł Rochowicz: Czy dla rządu wszyscy przedsiębiorcy to złodzieje?
Reklama
Reklama