Rz: Został pan ministrem sprawiedliwości, będąc sędzią Sądu Najwęższego, a więc u szczytu prawniczej kariery. Nie postrzegał pan tej decyzji jako ryzykownej? Nie obawiał się pan objęcia nowej funkcji?
Leszek Kubicki: Co to znaczy „obawiał"?! Miałem świadomość zakresu obowiązków i odpowiedzialności związanych z tą funkcją i byłem przekonany, że z moim doświadczeniem i kompetencjami podołam im. Swoją decyzję uzależniałem jednak od tego, czy uzyskam urlop w Sądzie Najwyższym. Nie rezygnowałem więc z bycia sędzią. Pierwszy prezes Sądu Najwyższego prof. Adam Strzembosz wyraził zgodę na mój bezpłatny urlop.