Gejowska ofensywa przyspiesza

Próba wprowadzenia do języka prawniczego terminu „homofobia” to kolejny etap gejowskiej rewolucji. Upominanie się o normalność okrzyknięto fobią, irracjonalnym lękiem, chorobą psychiczną – pisze publicysta

Publikacja: 07.07.2009 01:42

Gejowska ofensywa przyspiesza

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

Red

Robert Biedroń, działacz gejowski, w odpowiedzi na tekst Tomasza Terlikowskiego ujawnia w redakcji „Rzeczpospolitej” groźny spisek „białych, heteroseksualnych Polaków – prawicowych, seksistowskich, katolickich fundamentalistów, „których za przyzwoleniem naczelnego, „ogarnął homofobiczno-ekstatyczny amok” („Rz”, 29.06.2009).

I choć „puszczane bąki” i „dziwny smrodek” dotyczą tylko „swojego towarzystwa” autor bije na alarm, bo rysunki i teksty kreują język, wprowadzając „do debaty publicznej mowę nienawiści, która dotyka konkretnych osób – gejów i lesbijek, mieszkańców tego kraju…” . Mnożąc określenia: seksistowski, biały, katolicki fundamentalizm, Robert Biedroń stawia gejów wśród ofiar tych samych strasznych sił, które są odpowiedzialne za niezmierzone cierpienia niewolników afrykańskich i krwawe wojny religijne. Obrońców instytucji małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny sytuuje tuż obok Ku-Klux-Klanu i inkwizytorów podkładających ogień pod stos Galileusza. A fraza „prawdziwi heteroseksualni Polacy” w kontekście starań aktywistów gejowskich o upamiętnienie kilkudziesięciu ofiar Auschwitz więzionych za homoseksualizm stawia redakcję „Rzeczpospolitej” niemal w jednym szeregu ze sprawcami Holokaustu.

Autor z jednej strony w imieniu gejów i lesbijek deklaruje patriotyzm i katolicyzm, z drugiej – z pogardą pisze o Polsce seksistowskiej, katolickiej, używając dystansującego zwrotu „w tym kraju”.

[wyimek]Czy do mieszkania dwóch pań czy panów żyjących w związku wpadła kiedykolwiek ekipa w kominiarkach i postawiła ich przed sądem? A przecież frazę o legalizacji związków homoseksualnych powtarzają wszyscy [/wyimek]

Przebrnąwszy przez ten tekst, chciałoby się zapytać: kto tu jest agresorem? Kto stosuje język nienawiści? Można sobie nie zawracać głowy i uznać, że napastliwy język Roberta Biedronia tylko potwierdza tezę o skłonności osób homoseksualnych do histerii (dr Richard Cohen, dr Aardweg i inni eksperci prowadzący terapię wychodzenia z homoseksualizmu dawno już stwierdzili, że przewrażliwienie i niepanowanie nad emocjami są dowodem niedojrzałej osobowości ich podopiecznych). Ja jednak proponuję, by działania aktywistów homoseksualnych potraktować poważnie.

[srodtytul]Krok po kroku[/srodtytul]

Cywilizacyjna zmiana, o której pisze Terlikowski („Rz”, 25.06.2009), przyspiesza, a gejowska ofensywa jest tylko jednym z frontów tej rewolucji. Agresor jest bezwzględny i przebiegły, a ustawienie się w roli ofiary to stały rodzaj kamuflażu.

Przed sześciu laty (niby niedawno, choć w kalendarium homoseksualnej ofensywy to prehistoria) ówczesna minister Izabela Jaruga-Nowacka w ramach walki o „równość” zorganizowała konferencję z udziałem aktywistów gejowskich, prawników i działaczy. Wśród referatów opublikowanych w Zeszytach Pełnomocnika Rządu ds. Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn znalazłem strategię dla środowisk gejowskich zarysowaną przez znanego prawnika prof. Mariana Filara. Postuluje on osiąganie celów stopniowo.

Najpierw zaistnienie w mediach („to macie już za sobą…” ), potem aktywizację opinii publicznej na rzecz tzw. niedyskryminacji, dopiero później nacisk na zmiany prawa, ale tak, by na razie nie wspominać o małżeństwach, a tym bardziej o adopcji dzieci. 

Bez satysfakcji obserwuję, jak scenariusz prof. Filara jest realizowany. Na razie jesteśmy na etapie niedyskryminacji – nie mówimy o małżeństwie, lecz o związku z pewnymi szczególnymi uprawnieniami. Zresztą, jak uczą przykłady innych krajów, które Terlikowski wymienia w swoim tekście, pod przepis o niedyskryminacji można podciągnąć nader wiele.

Robert Biedroń zgadza się, że język zmienia świadomość. Dlatego też kilkakrotnie pojawia się u niego sformułowanie „legalizacja związków homoseksualnych”. Chodzi o wywołanie wrażenia, że związki osób tej samej płci są w Polsce nielegalne, czyli ścigane z mocy prawa, jak pędzenie bimbru, jazda samochodem pod wpływem alkoholu czy rozpowszechnianie pornografii pedofilskiej.

Czy ktoś słyszał jednak, żeby do mieszkania dwóch pań czy panów żyjących w związku wpadła ekipa w kominiarkach i postawiła ich przed sądem? A przecież frazę o legalizacji powtarzają wszyscy, łącznie z duchownymi i politykami partii konserwatywnych. Jak widać, rewolucja w języku zdobywa przyczółki.

[srodtytul]Dekalog do poprawki[/srodtytul]

A chodzi wciąż o to samo.

O przyjemność bez konsekwencji, bez odpowiedzialności, bez zobowiązań. Natychmiastowe realizowanie zachcianek – seksualna przyjemność jako produkt, konsumpcja bez ograniczeń. Niechęć do wyrzeczeń, powściągania żądz, nienawiść do wstrzemięźliwości i panowania nad sobą. Aktywiści gejowscy nie chcą uznać, że seksualność to źródło rozkoszy, ale i problemów.

Przypomina mi się tu stary dowcip. Na Mojżesza schodzącego z góry Synaj oczekiwał tłum Izraelitów. Gdy się zbliżył, taszcząc wykute w kamieniu przykazania, ogłosił: – Mam dwie wiadomości, jedną dobrą, drugą złą, od której ma zacząć?

– Daj najpierw tę dobrą.

– Utargowałem do dziesięciu!

– Uff…. – odetchnęli z ulgą.

– A ta zła?

– Szóste zostaje!

Historycy kultury, bibliści, antropolodzy dawno już zauważyli, że na tle dawnych kultur, w których funkcjonowały kulty falliczne, prostytucja świątynna, najbardziej wyuzdane rytuały płodnościowe, naród izraelski ze swym Prawem był zupełnie wyjątkowy. Z koncepcją jedynego żywego Boga – prawodawcy stojącego na straży m.in. wierności małżeńskiej i piętnującego pożądliwość. A odstępstwo od Jedynego Boga – Jahwe – nazwane było nierządem.

Chrześcijaństwo, kontynuując tę wizję, stworzyło znany nam model kultury, którego, chcąc nie chcąc, jesteśmy spadkobiercami i depozytariuszami. Opanowanie i skanalizowanie tej potężnej energii w rodzinie zapewniło naszej cywilizacji dynamiczny rozwój. W obronie tego modelu kultury nasi ojcowie ryzykowali życie, płacąc nierzadko najwyższą cenę.

Od 40 lat jesteśmy świadkami kolejnego eksperymentu. Polega on na zakwestionowaniu szóstego przykazania.

A więc postulat, by poprawić Biblię również w jej widzeniu sodomii.

[srodtytul]Rozwalić tę cywilizację[/srodtytul]

U podstaw rewolucyjnej ideologii tkwi pogląd, że jesteśmy zdeterminowani popędem. Seksualność jako tożsamość, niemożliwy do powstrzymania przymus rozładowania erotycznego napięcia. Dewiza życiowa, która głosi, że libido i seksualność są silniejsze od wszystkiego innego. Skoro nasza cywilizacja ten żywioł opanowała, ujmując w ramy, obwarowując religijnymi normami, skoro ochroniła tabu, dając sens pojęciom: wstyd, przyzwoitość i intymność, to trzeba to rozwalić.

Środowiska gejowskie, pracując nad demontażem takiej wizji człowieka i rodziny, nie są osamotnione. Od lat swoją krucjatę prowadzi wielki biznes farmaceutyczny, mając niezłe osiągnięcia. Kariera tabletki antykoncepcyjnej, zamiast naturalnej metody obserwacji płodności, faszerowanie się przez miliony kobiet hormonami to przejaw nie tylko wygodnictwa. Wygląda na to, że panie dały sobie wmówić, iż lepiej wziąć rano tabletkę, bo nie wiadomo, z kim wieczorem wylądują w łóżku.

To samo założenie tkwi w idei zaszczepienia całych roczników jedenastoletnich dziewczynek przeciw wirusowi raka szyjki macicy HPV. Przekonano bowiem rodziców, że ich córeczki o niczym innym nie marzą, tylko żeby zmieniać partnerów albo uprawiać seks grupowy.

Bo zmiana kulturowa ma też konkretnych beneficjentów. Antykoncepcja, lateksowa propaganda i tzw. profilaktyka chorób przenoszonych drogą płciową – owszem zabezpiecza, ale w pierwszej kolejności przynosi gigantyczne zyski koncernom. Nic więc dziwnego, że sponsorami wszelkiej maści projektów, wydawnictw i akcji równościowych aktywistów gejowskich są producenci środków farmaceutycznych.

[srodtytul]Postęp nie dość postępowy[/srodtytul]

Robert Biedroń, tryumfalnie wieszcząc zmianę, stara się wskazać na redakcję „Rzeczpospolitej” jako na element krajobrazu odstający od współczesnej Polski. To kolejny przejaw odwracania proporcji.

Na szczęście nasz kraj jest jeszcze normalny. Stąd wysiłki, by nas zmienić. Próba wprowadzenia do języka prawniczego terminu „homofobia” i karania za tzw. mowę nienawiści to kolejny etap gejowskiej rewolucji. Upominanie się o normalność okrzyknięto fobią, irracjonalnym lękiem, chorobą psychiczną. W ten sposób próbuje się uzyskać narzędzia do represjonowania tych, którzy uważają praktyki homoseksualne za niezgodne z naturą.

Czy ci, którzy nie zgadzają się na model świata rewolucjonistów – powtórzę za Biedroniem – „którzy myślą inaczej, mają siedzieć cicho lub się wynosić? Taką krainą Polska jednak nie jest”.

Wieszczenie rychłej zmiany jest bardziej projekcją oczekiwań (żeby nie napisać „pobożnym życzeniem”) Roberta Biedronia niż opisem postępów obyczajowej rewolucji w naszym kraju. Polska się modernizuje, ale nie w rytm pohukiwań warszawsko-krakowskich elit. Nie widać zapowiadanej dwie dekady temu sekularyzacji, a nastawienie olbrzymiej większości społeczeństwa do gejów jest takie, jak naucza Kościół i takie, jakie było wcześniej.

70 lat temu Polska, znosząc karalność aktów homoseksualnych, była liderem w Europie. Dziś nawet poza redakcją „Rzeczpospolitej” powszechna jest postawa tolerancji dla homoseksualistów przy jednoczesnym wszakże zachowaniu prawa do uznawania ich związków za odbiegające od normy.

[ramka][srodtytul]Pisali w opiniach[/srodtytul]

[i][b]Tomasz P. Terlikowski[/b][/i]

[b]Rewolucja homoseksualna[/b]

Jeśli prokreacja, wychowanie i wierność nie mają znaczenia w stosunkach partnerów, a celem jest tylko ich zadowolenie, to nie ma powodów, by czynić różnicę między relacją homoseksualną a zoofilską

[i]25 czerwca 2009[/i]

[i][b]Robert Biedroń[/b][/i]

[b]Ekstaza homofobów[/b]

Homofobiczna mowa nienawiści może już całkiem niedługo zostać zakazana. A to frustruje heteroseksualnych, białych Polaków z redakcji „Rzeczpospolitej”

[i]29 czerwca 2009[/i][/ramka]

[i]Autor jest muzykiem, aranżerem i kompozytorem, autorem programów radiowych i telewizyjnych. Od 2004 r. prowadzi w TVP 2 program publicystyczny „Warto rozmawiać” [/i]

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?