Skłania także do refleksji nad wielu fundamentalnymi kwestiami współczesności takimi jak: neutralność państwa; prawa człowieka; rola sędziów we współczesnej Europie; europejska kultura. Staje się przyczynkiem do zastanowienia nad debatą publiczną.
Oto pierwsze zdania komentarza Ewy Siedleckiej w "Gazecie Wyborczej": "Polscy politycy koniecznie chcą wywołać wojnę o krzyże. Za pretekst ma służyć przeinaczony wyrok Trybunału Praw Człowieka." Na czym polega "przeinaczanie", autorka nie wyjaśnia. Można wnosić, że wspomniany wyrok jest zupełnie nieznaczący i oczywisty. Reakcja nań może być więc powodowana wyłącznie złą wolą. Tego, że zareagowali nie tylko Polacy, ale np. Włosi i to na wielką skalę, autorka nie zauważa. Natomiast pisze: "Wrogów krzyża na razie w parlamencie [polskim] nie widać/.../" Pisze to po wystąpieniu posłanki Joanny Senyszyn, która wołała z radością o tym z jakim hałasem będzie się teraz wyprowadzać krzyże z polskich szkół. Siedlecka biada, że politycy (walczący o krzyże) chcą: "dać świadectwo — raczej wyborcom niż Panu Bogu". Wydawałoby się, że po to zostali wybrani, ale autorka uznaje widocznie, że powinni pełnić funkcje kapłańskie.
"Nasi obrońcy krzyża gotowi są walić nim po głowach wyimaginowanych wrogów. Używanie krzyża jako maczugi bardziej krzyż obraża niż zgoda na jego przeniesienie tam gdzie nie będzie wadził nikomu." Tak kończy Siedlecka swój komentarz zatytułowany "Nie róbmy z krzyża maczugi". Na jej pocieszenie można zauważyć, że wyimaginowane osoby słabiej odczuwają razy (nawet krzyża). Spełnienie jednak jej postulatu oznacza, że wszelkie krzyże zostaną głęboko ukryte, a i to może nie wystarczyć.
"Wśród ateistów mamy takich, którzy są przekonani, że religia jest źródłem zła, uczy nietolerancji, pogardy dla innych, jest siedliskiem zabobonu pozbawiającego używania rozumu." Tak w tym samym numerze "Wyborczej" pisze teolog i filozof, były dominikanin, Tadeusz Bartoś. Pisze także, że należy brać pod uwagę poglądy takich ludzi. A takich ludzi obraża samo istnienie krzyża. Najdalej idące ustępstwa wobec nich Bartoś uzasadnia teologicznie poprzez cytat z ewangelii. "Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię ktoś uderzy w policzek, nadstaw mu i drugi. Temu kto chce się prawować z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz. Zmusza cię kto, żeby przejść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące."
Stosując zasadę miłosierdzia, nie będę analizował teologii Bartosia. Powiem jedynie, że nie tylko teolog wiedzieć powinien, iż opieranie na pojedynczych cytatach wykładni ewangelii jest więcej niż ryzykowne. Gdzie indziej bowiem Chrystus mówi, że nie pokój przyniósł, ale miecz, że skłóci rodziny i tym podobne rzeczy. Czy oznaczać to ma, że jest apologetą wojny i przeciwnikiem rodziny?