Były prezydent USA od dawna uchodził za nieprzewidywalnego, mówił, co mu się podoba, czyli co mu ślina na język przyniosła, także na temat bezpieczeństwa. Teraz zaproponował, by Rosja zrobiła, co jej się podoba z sojuszniczymi państwami NATO, jeżeli nie będą płaciły za swoją obronę tyle, ile jemu wyda się stosowne. A ponieważ Donald Trump może znowu zostać prezydentem, to te słowa należy potraktować jako zapowiedź poważnych problemów dla świata zachodniego, a zwłaszcza Polski i naszego regionu.
Deklaracja Trumpa a wywiad Carlsona z Putinem. Dwie obsesje
Na dodatek szokującą deklarację Donalda Trumpa usłyszeliśmy chwilę po opublikowaniu wywiadu, który jego ulubiony propagandysta Tucker Carlson przeprowadził z Władimirem Putinem. A wywiad pokazał, że rosyjski przywódca ma obsesję na punkcie naszego kraju. Strach myśleć, co może wyniknąć z połączenia obsesji Putina z obsesjami Trumpa, gdyby wygrał w listopadzie wybory prezydenckie w USA.
Czytaj więcej
Były prezydent Donald Trump powiedział w sobotę, że będzie zachęcał Rosję, aby zrobiła "cokolwiek, do cholery, chce" z każdym krajem członkowskim NATO, który nie spełnia wytycznych dotyczących wydatków na obronę.
Czy w Trumpie pozostało coś z biznesowego pragmatyzmu, którym miał się charakteryzować? I który wciąż ma na ustach? Coraz trudniej w to uwierzyć, bo miliarder, grożąc namawianiem Rosji do ataku na niepłacących za swoją obronę, nie wziął pod uwagę, że wszystkie kraje NATO leżące w pobliżu Rosji wydają na nią znacznie powyżej zalecanych 2 proc. swojego PKB, Polska nawet więcej niż Stany Zjednoczone.
Ale nawet gdyby wydawały o 0,1 pkt proc. za mało, to podważanie z tego powodu – i to na wiecu – zasady przybycia zaatakowanemu sojusznikowi na pomoc niszczy zaufanie do mocarstwa, na którego czele stałby Trump. Co w takim razie zostałoby z NATO, gdyby on wygrał wybory?