Marciniak napisał w oświadczeniu, że zawsze na pierwszym miejscu stawiał zasady fair play oraz szacunek do drugiego człowieka. Udowadniał to pracą podczas meczów. Kilka lat temu jako pierwszy polski sędzia przerwał ligowy mecz, kiedy z trybun padały rasistowskie obelgi wobec jednego z piłkarzy.
A jednak podczas biznesowej imprezy - cena biletu zaczynały od 2 tys. zł - był jednak gościem Sławomira Mentzena i jako najlepszy sędzia świata legitymizował twarzą oraz nazwiskiem wydarzenie organizowane przez człowieka, który swego czasu cynicznie wyłożył swoje polityczne credo: „Nie chcemy Żydów, homoseksualistów, aborcji, podatków i Unii Europejskiej”.
Czytaj więcej
Stowarzyszenie "Nigdy Więcej", organizacja pozarządowa stawiająca sobie za cel "przeciwdziałanie szowinizmowi, neofaszyzmowi i nienawiści wobec cudzoziemców" poinformowało, że polski sędzia Szymon Marciniak, arbiter, który poprowadził finał ostatniego mundialu, a za kilka dni ma sędziować finał Ligi Mistrzów, wziął udział w konferencji organizowanej przez jednego z liderów Konfederacji, Sławomira Mentzena. Stanowisko w tej sprawie, wspierające sędziego Marciniaka, przekazało UEFA Ministerstwo Sportu i Turystyki.
Trudno podejrzewać, że Marciniak o tym nie wiedział. Podejmując działania w przestrzeni publicznej powinien mieć świadomość konsekwencji swoich czynów.
To, że chciała go rozliczyć UEFA, jest oczywiście paradoksalne. Mówimy o organizacji hipokrytów, gdzie członkiem Komitetu Wychowawczego wciąż jest człowiek Gazpromu Aleksander Djukow, która dopuszcza do międzynarodowej rywalizacji Białorusinów, a jej szef Aleksander Ceferin w przeszłości niejednokrotnie siadał do stołu z Aleksandrem Łukaszenką i Władimirem Putinem.