Piotr Buras zarzuca na łamach „Rzeczpospolitej" hipokryzję i egoizm środowiskom broniącym podmiotowości narodowej w procesach integracji europejskiej. Jest to w moim przekonaniu duże uproszczenie. Można znaleźć wiele dowodów hipokryzji wśród polityków znanych z głębokiego zaangażowania w rozwój integracji.
Zgodnie z własnymi interesami
Weźmy pierwszy przykład z brzegu, czyli umowę UE z Turcją w sprawie uchodźców. Czy zachwalanie tego porozumienia nie jest co najmniej dwuznaczne w odniesieniu do promowanych przez Brukselę wartości demokratycznych i wolności prasy? W ten sposób Unia legitymizuje system władzy o bardzo silnych tendencjach autorytarnych. Czy nie jest hipokryzją wznowienie przy tej okazji procesu akcesyjnego Turcji, a dokładnie obietnica otwarcia kolejnego rozdziału w negocjacjach członkowskich, skoro większość unijnych polityków nie chce włączenia tego kraju do UE?
Opieram się w dużym stopniu na założeniach realistycznej szkoły teoretycznej. W tym ujęciu wszyscy aktorzy polityczni kierują się własnymi interesami, co można porównać z egoizmem w życiu społecznym. Kolejne kryzysy UE dostarczają wielu przykładów takiego egoizmu.
Politycy niemieccy działali pod wpływem interesów własnych podatników, kiedy blokowali możliwości szerszej redystrybucji fiskalnej do państw pogrążonych w kryzysie strefy euro. Z kolei politycy greccy i innych krajów zgodnie ze swoimi interesami bronili się przed narzuconą im polityką oszczędności. Nie chcieli dopuścić do nadmiernych kosztów dla swoich obywateli, ale również chronili własne posady przed wzbierającą falą niezadowolenia.
Także kanclerz Angela Merkel, która przychyliła się do obrony spójności strefy euro w trakcie trudnych negocjacji z Grecją latem ubiegłego roku, kierowała się własnymi interesami. Gospodarka niemiecka korzysta najbardziej z systemu wspólnej waluty, a skutki Grexitu mogły wywołać turbulencje, w które wpadłyby podmioty z tego kraju. Niemcy z pewnością musieliby pożegnać się przynajmniej z częścią swoich pożyczek udzielonych wcześniej Grecji.