Rzecz z pozoru banalna, na tle wojny w Ukrainie bez znaczenia, a jednak zawodowy prześmiewca wszystkich scen politycznych bystrym swym okiem i umysłem wychwycił, co trzeba; z wykształcenia historyk, magistrant Rafała Gerbera, członka Związku Patriotów Polskich, prosowieckich polskich komunistów, w stalinowskich czasach pracownika Ambasady RP w Moskwie, Naczelnego Dyrektora Archiwów Państwowych, prodziekana Wydziału Historycznego na Uniwersytecie Warszawskim, krótko mówiąc - mistrza Marcina Wolskiego, który też nielichą zrobił karierę. Począwszy od PRL-u, gdy publikował w "Żołnierzu wolności" (młodszym przypomnę: po "Trybunie Ludu" równie głośnej komunistycznej "tubie" krytykującej państwa Zachodu w szczególności Żydów), członek PZPR, a nawet sekretarz Podstawowej Organizacji Partyjnej Programu III Polskiego Radia. W latach dziewięćdziesiątych członek Rady ds. Mediów przy prezydencie Lechu Wałęsie, (któremu notabene zawdzięczał awans, i którego w opisywanym programie zaczął wykpiwać), dyrektor Programu I Polskiego Radia, felietonista "Gazety Polskiej" etc. etc, by wreszcie objąć stanowisko szefa redakcji "W tyle wizji".
I tu dopiero, pod batutą Prezesa Jacka Kurskiego rozbisurmanił się na dobre: "hulaj dusza, piekła nie ma !" Każdemu, kto choćby odrobinę skrytykuje obecną władzę dostaje się po uszach, bo o to w tym programie chodzi. Zatem i Janinie Ochojskiej się dostało, bo upomniała się o dzieci zamarzające w lasach przy granicy z Białorusi, powielając post Grupy Granica w którym wolontariusze apelowali o pomoc dla kolejnych rodzin wywożonych na Białoruś. W poście podano, że 14 osób, w tym 8 dzieci, od 2 dni przebywa w lesie. "Byli wielokrotnie okradani, nie mają już sił ani pieniędzy".
Biedna Ochojska miała czelność napisać: "Apeluję do Prezydenta aby okazał miłosierdzie wobec tragedii tych dzieci. Czym one się różnią od dzieci ukraińskich? Mają ciemniejszą skórę? Wyznają inną religię?" Zatem krytyka podziału emigrantów na "lepszych i gorszych", PiS-u, rządu, Nowogrodzkiej. Ohyda! Jawna zdrada interesów Polski! W dodatku Ochojska powiedziała do kamery, że czuje się obywatelką Wszechświata. Tu satyryk zarechotał i zaproponował (nie wiadomo dlaczego), że skoro tak, to można by powołać zespół nowej "świętej rodziny" w Wałęsą w składzie (z czym ochoczo zgodziła się współprowadząca program Magdalena Ogórek). Ale pani ta na wszystko się zgadza; może być prezydentem (tką) z ramienia lewicy, albo z ramienia prawicy indoktrynować co mniej bystre umysły - tak czy inaczej - jako kobieta wykształcona zaproponowała jako postać drugą Ericha von Dänikena, i tylko trochę skrzywiła się na kolejną propozycję satyryka - "zielonego ludzika", bo zorientowała się, że chyba oboje posunęli się za daleko w tę Wielkanocną wigilię.
Wszechmedialny satyryk też chyba ogarnął własne myśli, bo zaczął rozwodzić się nad znaczeniem kultury chrześcijańskiej; mówił o malarstwie, światłocieniach, i nie tylko, by pod koniec audycji wyznać telewidzom, że nad jego dziecięcym łóżeczkiem wisiała reprodukcja obrazu Madonny Sykstyńskiej Rafaela Santi, i że twarz Matki Boskiej przypominała mu jego mamusię. O tym, czy reprodukcję trzymał na biurku w redakcji "Żołnierza Polskiego", czy też dalej poniósł ją przez życie i zawiesił obok Marksa i Lenina na ścianie w gabinecie I sekretarza PZPR słowem nie wspomniał. I ja to rozumiem. Było nie było - nie za to mu płacą.