W związku z rezygnacją prawie całej rady medycznej, czyli Rady Puchaczy („My żądamy w lesie posłuchu, od maluchów aż do staruchów” – Jan Brzechwa) nastąpiło wzmożenie. W ramach wzmożenia zaczęto mówić o wygranej antyszczepionkowców.
Trochę nudzi mnie już pisanie, kto nie jest antyszczepionkowcem, więc może tym razem z drugiej strony: kto nim jest? Bo owszem, antyszczepionkowcy istnieją, choć stanowią margines. To ludzie, którzy sprzeciwiają się szczepionkom jako takim. Obojętnie czy nowym, czy też wynalezionym dziesiątki lat temu. Uważają, że każda szczepionka to zło i nie przyjmują do wiadomości, że dzięki temu wspaniałemu wynalazkowi medycyny udało się wyeliminować lub przynajmniej bardzo ograniczyć zasięg wielu groźnych wyniszczających chorób zakaźnych. Antyszczepionkowiec z zasady nie dopuści do siebie żadnych danych zaprzeczających jego poglądom. Nie interesuje go, że dana szczepionka jest serwowana od 20 czy 30 lat i przez ten czas wyeliminowano niemal wszystkie jej wady. Być może nawet są tacy – ja nie spotkałem, ale może są – którzy naprawdę wierzą w jakieś czipy w szczepionkach.
W takim razie teraz jazda obowiązkowa: kto nie jest antyszczepionkowcem? Nie jest nim ktoś, kto ceni szczepionki i sam się szczepi, ale ma wątpliwości co do tych konkretnych. Tak jak mógłby je mieć w jakimkolwiek innym konkretnym przypadku, co się przecież zdarzało, by przypomnieć decyzję Ewy Kopacz jako minister zdrowia w 2009 r., żeby nie kupować szczepionek na A/H1N1. Ewa Kopacz antyszczepionkowcem nie jest, a mówiła wówczas, że o zakupie nie zdecyduje, dopóki nie będzie mieć pewności, że substancja nie daje złych skutków ubocznych. I ostatecznie Polska szczepionek nie kupiła. Czas pokazał, że była to decyzja ze wszech miar słuszna.
Nie jest też antyszczepionkowcem ten, kto nie zgadza się, aby korzystanie z praw obywatelskich było uzależnione od przyjęcia szczepienia. Ani ten, kto wyraża wątpliwości wobec inwigilacyjnego potencjału teoretycznie tymczasowych rozwiązań epidemicznych.