Nie sądzę, aby najazd ABW na internautę można było wytłumaczyć czyjąś nadgorliwością. Polska prokuratura sama z siebie, gdyby uwolnić ją spod jakichkolwiek wpływów, najchętniej tylko by umarzała. Nawet w poważnych sprawach, gdzie nie ma wątpliwości, że zostało popełnione przestępstwo i gdzie są osoby poszkodowane ? jak na przykład w sprawie pobicia w pociągu przez lewacką bojówkę narodowców jadących na manifestację w Święto Niepodległości. Obowiązek „ścigania z urzędu" znieważenia dygnitarzy państwowych, nakładany na nie przez wciąż obowiązujące peerelowskie prawo, organa ścigania od lat, mówiąc dosadnie, zlewały z piątego piętra. Lecha Kaczyńskiego można było publicznie lżyć od najgorszych, drzeć z niego łacha na wszelkie sposoby, publicznie i pod nazwiskiem, i nikt nie ruszał palcem. Zresztą w wypadku jego poprzedników było tak samo, z jednym bodaj wyjątkiem, gdy Cejrowski nazwał „tłustym pulpeciarzem" Kwaśniewskiego.
A tu nagle prokuratura „otrzymała doniesienie", i tak po prostu z sumienności wysłała ABW na „sprawdzenie". Bez określonych zarzutów, ot tak, „w sprawie", żeby po prostu pomachać facetowi przed nosem bronią, potupać mu bladym świtem po sypialni podkutymi buciorami ? postraszyć, krótko mówiąc. Okazać, że państwo wprawdzie nic nie może tam, gdzie powinno, ale żeby komuś, kto sobie robi jaja z władzy w internecie, dać wycisk, ma jeszcze dość siły.
Ktoś sobie musiał zadać sporo trudu. Uruchomić cała maszynerię, znaleźć po adresie IP określoną osobę... Dziennikarka, która zaginęła z górach, pół roku rozkładała się w krzakach, bo policja nie mogła znaleźć w sobie sił i woli, żeby wysłać kogoś do ich przeszukania. A tu ni stąd ni zowąd, na podstawie doniesienia takiego samego, jak setki innych doniesień, które dotąd nieodmiennie lądowały w koszu, uruchamia się najpierw machinę biurokratyczną, a potem uzbrojonych osiłków od wyważania drzwi.
Ja pomijam kwestię, że gdyby w ogóle poważnie traktować przepisy o znieważaniu urzędu prezydenckiego, to pierwszym aresztowanym powinien być Bronisław Komorowski, który deprecjonuje i ośmiesza ten urząd każdym swoim kolejnym żartem, złotą myślą i publicznym wystąpieniem. Zauważmy tylko pewną sekwencję zdarzeń: próba cichego wprowadzenia do ustawodawstwa przepisu umożliwiającego cenzurę Internetu, pobicie protestujących w Warszawie przez Straż Miejską, mandaty karne za nazwanie Tuska matołem... Jestem przekonany, że te zdarzenia nie są przypadkowe. Władza maca, jak daleko może się posunąć. Jestem przekonany, że w tej chwili piarowskie hufce Tuska badają i sprawdzają pilnie, jakie są reakcje społeczeństwa. Jeśli im wyjdzie, że oburzenie nie wykracza poza żelazny elektorat antykomunistyczny i aktyokrągłostołowy, na który i tak Partia i stronnictwa sojusznicze liczyć nie mogą, to pójdzie sygnał, że do rządowych socjotechnik izolowania opozycji można także wprowadzić budzenie w obywatelach lęku przed narobieniem sobie kłopotów. Żeby na przyszłość spękali, jak po wizycie osiłków z ABW spękał i zamknął stronę właściciel szyderczego serwisu.
A jeśli się okaże, że straty przewyższają zyski ? będziemy mieli powtórkę z nieudanego (choć nie do końca nieudanego) ocenzurowania netu. Pan premier się odetnie i cała sprawa zostanie sprowadzona do przesadnej służbistości jakiegoś prokuratorzyny z Tomaszowa, który publicznie zostanie pouczony, a po cichu pochwalony albo i nagrodzony.