"Słyszeliście już?" – zagadnął Pulpet. "O czym?!" – zapytał nerwowo Pechowy. "Dzikiemu dobrali się do tyłka" – odparł spokojnie Kaszana i przekręcił Kiełbasę, sorry, kiełbasę na grillu, żeby się nie spaliła jak narzeczona w solarium. "I co teraz?! – Wołowina aż poderwał cztery litery ze zdenerwowania. – Przecież Dziki może sypać!".
Przez basen przeszedł szmer, z którego można byłoby wyłowić jedynie słowa na "k", "ch" i "p". "Spokojnie! – wrzasnął Dziadu, waląc pięścią w ponton. – Dziki nic nie powie, bo wie, z kim by zadarł. Poza tym to swój chłop, nie z tych, co sypią, chyba że do nosa".
Ale Masakra drążył temat. "Jak to się stało?" – męczył Serdela. "Ten nowy tygodnik, psia jego mać, dał wywiad z tym Kamińskim od CBA i on tam mówi o finansowaniu Platformy, że nie wiadomo, i tak dalej, wiecie, o co chodzi". "Wiemy" – rzucił Cichy. "No – ciągnął Serdel – i wyszło na to, że Dziki coś musiał ten teges, bo świadek koronny Broda o nim gdzieś nagadał". "A inne gazety co na to?" – zainteresował się Kaszana, poprawiając złoty łańcuch na gołej klacie. "Nic. To znaczy okay. Że Kamiński niewiarygodny i takie tam". "Całe szczęście – odetchnął Wołowina. – A prokuratura?" – zaniepokoił się jednak. "Ten cały Seremet przyznał, że Broda mówił o Dzikim, ale że nic więcej nie powie, bo zaszkodzi dobru śledztwa, czy jakoś tak" – z flegmą, ale nie angielską, wyrzucił z siebie Pulpet. "Czemu zaszkodzi? Jak powiedział?" – Stodoła zaczął tarzać się ze śmiechu.
Po chwili dołączyli do niego inni. A kiedy już się wyśmiali za wszystkie wyroki, ustalili, że Dziki na razie jest spalony, bo może być śledzony, zwłaszcza po tej aferze, co jej łeb ukręcili. Na koniec wstał Masakra i tradycyjnym zwyczajem zadał głośno pytanie, które padało za każdym razem, gdy ubrudzili skarpety keczupem. "Gdzie jest pralnia, chłopaki?!" – zawołał. "A co to jest pralnia?" – odkrzyknęli chórem, wskakując do basenu.
"Dobrze, że padło na Dzikiego – pomyślał Masakra. – Bo Spocony sypałby bankowo".