Wypowiedź ta została natychmiast podchwycona przez dziennikarzy, a ich autor na powrót znalazł się w centrum uwagi – w mainstreamowym nurcie, który niesie różnej konsystencji ekskrementy. Nietrudno było przewidzieć, że żołnierskie słowa młodego władcy pióra wywołają falę oburzenia, co też się stało.
Sam niniejszym tekstem wpisuję się w komentarze. Czynię to jednak z pewnej przekory, bo wiele już w swoim życiu słyszałem, czytałem lub na własne oczy widziałem. Zatem przywołać chcę wszystkich oburzonych do opamiętania i obniżenia w krwiobiegu ciśnienia; nie takie rzeczy Mr Urban wypisywał, nie tak szkalował Polskę. Jednak sługus Jaruzelskiego – dewiant i cynik, czynił to w wyrafinowany sposób, a nawet dowcipnie (koce dla Amerykanów), wkurzając niemiłosiernie większość Polaków.
Pan Szczepan ze swoją ordynarnością buty może czyścić staremu Urbanowi i nie podnosić wzroku powyżej jego lokajskich kolan. Gorzej natomiast, gdy zawsze chłonne sensacji media wałkują zakalec. „Tygodnik Powszechny" wydrukował wywiad, w którym skandalista dał popis własnych myśli i słownictwa. Z kolei w „Radiowej Dwójce" (18 lutego 2014) wysłuchałem długiej rozmowy, w której kontynuował gorzkie żale; miał pretensje do jakiegoś obcego mu, wrogiego nadwiślańskiego kraju, że nie tuli do piersi (jak niegdyś Litwę i Ruś) Ślązaków, którzy przeżywają katusze na obczyźnie.
Innymi słowy: Polacy – ciemiężyciele powinni wziąć pod ochronę przez się ciemiężonych – dofinansować ich dopomóc, by wreszcie oderwali się od polskości i znaleźli szczęście w samodzielnym bycie.
Nie wspomniał był pan Szczepan, że Niemcy tylko na taką okazję czekają, nie wspomniał, że różnie strojone są polityczne instrumenty. I to co piszę, nie ma nic wspólnego z polską ksenofobią, ani rozgłośnią toruńska, ani prezesem Kaczyńskim i jego nieprzemyślanymi wypowiedziami na ten temat. Żyję w komforcie własnego zdania, nie uzurpując sobie prawa do nieomylności. Z pewnością jednak w jednym się nie mylę: nasza tolerancja, przez wieki wzór dla narodów Europy (a gdzież to jak nie pod skrzydła Rzeczpospolitej emigrowali choćby Żydzi, czy wyznawcy innych religii) przybrała groźny wymiar.