Dlaczego Polacy tak chętnie rozprawiają o uchodźcach, którzy wcale się do nas nie wybierają? Bo mamy kompleksy. A tu nareszcie nadarza się okazja, żeby komuś zatrzasnąć drzwi przed nosem. Albo stawiać warunki. To my tu rządzimy! Chcecie do naszego katolickiego raju na ziemi? To wyrzeknijcie się swojej kultury, religii, przyjmijcie nasze białe, katolickie, europejskie wartości.
Obrazki z telewizji. Młodzi ludzie o ciemnym kolorze skóry szturmują kolejne ogrodzenia, zasieki. Nie chcą się dać zamknąć w obozach. Nie są więźniami. Walczą ze strażnikami, policjantami, białymi ludźmi w mundurach, którzy zagradzają im drogę do Niemiec, jedynego kraju, który już nie chce rozciągać drutów kolczastych i budować nowych obozów.
Oburzenie. Dlaczego tylu młodych mężczyzn? Czy nie powinni zostać w swoim kraju, by brać udział w trwającej tam rzezi? Większość z nich jednak nie rozumie tej walki. To cywile, chcieli normalnie żyć, pracować, mieć dzieci. Aż tu nagle Zachód uzbroił po zęby antyasadowską opozycję, wyszkolił i wyposażył bojówki, które okazały się Państwem Islamskim. Sunnici, szyici, wahabici, Palestyńczycy, Hezbollah. Asad z jednej, ISIS z drugiej strony i bomby padające wciąż z nieba, amerykańskie, francuskie, rosyjskie. Wszystkie równie zabójcze i bezstronnie zabijające wszystkich niezależnie od ich religii czy sympatii politycznych, tych w mundurach i ludność cywilną. Jak się walczy z bombami?
Większość ludności ucieka na tereny kontrolowane przez Baszara Asada. Nie z sympatii, tylko w poszukiwaniu jakiegoś ładu, bezpieczeństwa. Na pozostałych obszarach można zginąć od kuli przedstawiciela dowolnie wybranej spośród zwalczających się frakcji, nie wiedząc dlaczego. Ale państwo Asada jest w stanie wojny, więc i tu spadają bomby, wybuchają samochody pułapki, nie ma pracy, życie jest szkołą przetrwania z dnia na dzień.
Ideologowie prawicy próbujący zarabiać na ludzkim strachu i siać nienawiść nazywają to najazdem, inwazją. W języku nienawistników ofiary, uchodźcy stają się agresorami. Ulubionym bohaterem telewizyjnych i internetowych seansów nienawiści jest młody Arab atakujący białą kobietę, a nie biały lotnik spuszczający bomby na arabskie kobiety i dzieci. I choć wszyscy teoretycznie wiedzą, że po stronie muzułmańskiej padają co tydzień tysiące ofiar od bomb i broni produkowanej przez Zachód, to jednak ważne są wybryki paru chuliganów, a nie ludobójstwo popełniane na ludności cywilnej w Syrii. Dlatego oko kamery szuka młodych mężczyzn, ale omija kobiety, dzieci i starców. Dlatego nie ma już nawet migawek ze zbombardowanych miast syryjskich.