Szukamy w różnych bazach danych. Najpierw to kwestia wyszukania grupy podmiotów, które spełniają różne kryteria, na które stawiamy. Chodzi o najbardziej istotne obszary i branże wspierane w programie. Potem konieczny będzie aktywny marketing ze strony władz publicznych. To zupełne novum. I mam nadzieję, że będzie to dostrzeżone. Wychodzimy poza błędne koło mowy o potencjale. We wcześniejszych latach administracja zakładała, że wystarczy przedstawić ofertę wsparcia, a wszyscy zainteresowani zgłoszą się sami. A tymczasem liczba beneficjentów się nie zmienia, bo ci co już skorzystali to wymyślają kolejne rzeczy i aplikują ponownie. To oczywiście cieszy i świadczy, że oferta POIR spełnia oczekiwania firm, ale nam zależy by skorzystało z niej jak najwięcej przedsiębiorstw. Zwłaszcza, że przeznaczany na ten cel pokaźne środki.
Nie ma pan wrażenia, że przeholowaliśmy z pieniędzmi na badania i rozwój (B+R). Jest ich dużo tylko projektów mało?
Zapytałbym inaczej. Czy aktualne instrumenty wsparcia są adekwatne do naszego obecnego poziomu rozwoju. To także pytanie dotyczące kolejnej perspektywy finansowej UE. Chodzi o tzw. ring-fencing, a więc minimalne kwoty przeznaczane na dane obszary wsparcia. Kwota na B+R dla Polski nie wzięła się znikąd. Do tego „menu" przedsięwzięć, w które można inwestować jest zawężone. Trzeba się zastanowić nad całym konceptem wdrażania obszarów, na które są określane minimalne kwoty. Oczywiście można uznać, że z punktu widzenia naszego obecnego potencjału jest to kwota duża, ale też nie dostrzegam teraz jakiegoś wielkiego zagrożenia, że moglibyśmy tych pieniędzy nie wykorzystać. Natomiast bardzo potrzebny jest jednoczesny wysiłek wszystkich agend publicznych związany z poprawą otoczenia dla innowacyjności. I to jest główny obszar współpracy z panią minister Jadwigą Emilewicz i kierowanym przez nią Ministerstwem Przedsiębiorczości i Technologii. Aby wydać pieniądze z POIR potrzebujemy sprzyjającego otoczenia prawnego i umiędzynarodowienia naszych firm, w tym całej sceny start-upowej. Wymaga to także przyciągnięcia podmiotów, funduszy z innych krajów, tak aby pomagały nam budować nasze zdolności do bycia samodzielnymi aktorami. I takie możliwości się pojawiają. Jeśli powstają fundusze kapitałowe to przy budowie zespołów inwestycyjnych, jeśli zespół jest z zagranicy, jest obowiązek włączenia rodzimych ekspertów. Działamy więc zarówno w sferze wydatków, ale też budowy potencjału i zdolności.
A która z głównych instytucji realizujących ten program, a więc NCBR, PARP, BGK i sam resort, radzi sobie najsłabiej, a która najlepiej?
Jest zbyt wcześnie na recenzowanie ich działalności. Mają one różne doświadczenia, zadania i obszary działania. Gdyby mierzyć to tylko poziomem zawartych umów i wydanych już środków, taki ranking stworzyć można, ale publicznie bym tego nie robił, bo mogłoby to być mylące. Właśnie ze względu na odmienny rodzaj prowadzonych przez nie działań na rzecz przedsiębiorców.
Minister Jerzy Kwieciński w rozmowie z „Rzeczpospolitą" nie wahał się powiedzieć o trudnościach napotykanych przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju (NCBR)?