Reklama
Rozwiń

Wiceminister inwestycji i rozwoju Paweł Chorąży: Chcemy dotrzeć do firm

Priorytet na 2018 r. to rozszerzenie bazy przedsiębiorców, którzy mogą ubiegać się o fundusze z programu „Inteligentny rozwój" – mówi wiceminister inwestycji i rozwoju Paweł Chorąży

Aktualizacja: 14.03.2018 20:24 Publikacja: 14.03.2018 20:00

Wiceminister inwestycji i rozwoju Paweł Chorąży: Chcemy dotrzeć do firm

Foto: materiały prasowe

Przejął pan nadzór nad Programem Operacyjnym Inteligentny Rozwój (POIR). To spore wyzwanie zważywszy, że ten program ma przestawić nasz kraj na tory innowacji, a pan nadzoruje już programy: Wiedza Edukacja Rozwój (POWER) i Polska Cyfrowa (POPC)?

Niewątpliwie jest to wyzwanie, ale taki układ ma logiczny sens. Zajmuję się teraz wszystkimi krajowymi programami adresowanymi do przedsiębiorców. Każdy z nich jest związany z takimi aspektami jak tworzenie rozwiązań dla innowacyjności, awansu technologicznego czy przedsiębiorczości. I już widzę korzyści z takiego rozwiązania.

Jakie?

Przykładowo kwestie związane z innowacyjnością przeplatają się między POWER i POIR, a kwestie związane z cyfryzacją zazębiają się z kolei w POPC i POIR i można je uporządkować, ujednolicić.

A jak ocenia pan dotychczasową realizację POIR, za który to program odpowiadała minister Jadwiga Emilewicz, jeszcze jako podsekretarz stanu w resorcie rozwoju?

„Inteligentny Rozwój" i „Polska Cyfrowa" to dwa najtrudniejsze do realizacji programy ze względu na niezbyt dobre doświadczenia z poprzednich perspektyw UE. I z drugiej strony ze względu na zmiany wprowadzone w obu programach. W POIR chodzi przede wszystkim o większe skoncentrowanie tematyczne. W programie „Innowacyjna Gospodarka" realizowanym w latach 2007-2013 obok innowacyjności wspieraliśmy też cyfryzację, konkretnie budowę e-administracji, a nawet inwestycje turystyczne. PO IR jest dużo bardziej skoncentrowany. Druga sprawa to postawienie na innowacyjność w kontekście przedsiębiorców. Teraz szukamy innowacyjności głównie po stronie firm, a to element, który u nas w kraju nigdy nie działał dobrze. Po trzecie, największy nacisk kładziemy na projekty o charakterze rozwojowym, proinnowacyjnym, co przekłada się na wymagania i kryteria ich wyboru. Wreszcie, po czwarte, bardzo mocny akcent stawiamy na instrumenty finansowe, kapitałowe przy stosunkowo słabym rozwoju polskiego rynku w stosunku do rynków dojrzałych. Wszystko to stwarza sporo wyzwań i na poziomie samego programu, i jego otoczenia, i wymaganych zmian, aby mógł on odnieść sukces.

Wspomniał pan o ocenie wniosków o dofinansowanie. Przedsiębiorcy i doradcy niezmiennie narzekają na system oceny i pracę ekspertów?

Nie ma doskonałego systemu oceny. Analizowaliśmy różne rozwiązania, także te funkcjonujące za granicą. System oceny zawsze budzi emocje u wnioskodawców. Nie spotyka się praktycznie opinii, że system jest dobry. To co chcemy zmienić teraz to z jednej strony odejście od formalizmu na rzecz oceny pomysłu, jego jakości. W tym kierunku zmierza szybkie wprowadzenie w POIR zmian wynikających z nowelizacji tzw. ustawy wdrożeniowej, czyli możliwość współpracy z potencjalnym beneficjentem na etapie składania wniosku, w tym możliwość jego poprawy. To już działa. A to szczególnie ważne, bo populacja podmiotów, które mogą startować w tym programie jest stosunkowo mała i nie możemy tracić dobrych projektów tylko ze względu na drobne uchybienia formalne. Po drugie, są już kryteria projakościowe badające czy projekt ma potencjał rynkowy. To obszar, w którym najtrudniej uzyskać szybką zmianę. Każda ocena ekspercka jest oceną, która w największym stopniu może być przedmiotem kontrowersji z beneficjentem. Każdy ekspert ma swój autorytet i ocenę, ale trudno ją przy aspektach jakościowych idealnie sparametryzować. Trudno o sytuację zero-jedynkową.

Co jeszcze chcecie zrobić?

Trzeci nasz priorytet na 2018 r. to rozszerzenie bazy przedsiębiorców, którzy mogą ubiegać się o fundusze z POIR. Z badań wynika, że grupa beneficjentów środków unijnych wśród przedsiębiorstw jest stosunkowo stabilna. Chcemy więc dotrzeć do firm, które dotychczas z pomocy nie korzystały i uważają, że jej pozyskanie jest zbyt trudne. Mam nadzieję, że inicjatywa będzie widoczna już w połowie br. Celem jest dotarcie do ok. trzech tysięcy przedsiębiorstw, które nigdy nie korzystały ze wsparcia środkami unijnymi. Będziemy chcieli je ocenić pod kątem innowacyjności. To bardziej aktywne podejście z naszej strony. Już nie przedsiębiorca przychodzi z pomysłem i my go oceniamy tylko sami próbujemy zidentyfikować firmy, które mają potrzeby rozwojowe. W dłuższej perspektywie chcemy też dotrzeć do przedsiębiorców, którym brakuje pomysłów lub mają problemy z ich rynkowym wdrożeniem i będziemy chcieli im pomóc poprzez doradztwo.

Jak dotrzecie do tych firm?

Szukamy w różnych bazach danych. Najpierw to kwestia wyszukania grupy podmiotów, które spełniają różne kryteria, na które stawiamy. Chodzi o najbardziej istotne obszary i branże wspierane w programie. Potem konieczny będzie aktywny marketing ze strony władz publicznych. To zupełne novum. I mam nadzieję, że będzie to dostrzeżone. Wychodzimy poza błędne koło mowy o potencjale. We wcześniejszych latach administracja zakładała, że wystarczy przedstawić ofertę wsparcia, a wszyscy zainteresowani zgłoszą się sami. A tymczasem liczba beneficjentów się nie zmienia, bo ci co już skorzystali to wymyślają kolejne rzeczy i aplikują ponownie. To oczywiście cieszy i świadczy, że oferta POIR spełnia oczekiwania firm, ale nam zależy by skorzystało z niej jak najwięcej przedsiębiorstw. Zwłaszcza, że przeznaczany na ten cel pokaźne środki.

Nie ma pan wrażenia, że przeholowaliśmy z pieniędzmi na badania i rozwój (B+R). Jest ich dużo tylko projektów mało?

Zapytałbym inaczej. Czy aktualne instrumenty wsparcia są adekwatne do naszego obecnego poziomu rozwoju. To także pytanie dotyczące kolejnej perspektywy finansowej UE. Chodzi o tzw. ring-fencing, a więc minimalne kwoty przeznaczane na dane obszary wsparcia. Kwota na B+R dla Polski nie wzięła się znikąd. Do tego „menu" przedsięwzięć, w które można inwestować jest zawężone. Trzeba się zastanowić nad całym konceptem wdrażania obszarów, na które są określane minimalne kwoty. Oczywiście można uznać, że z punktu widzenia naszego obecnego potencjału jest to kwota duża, ale też nie dostrzegam teraz jakiegoś wielkiego zagrożenia, że moglibyśmy tych pieniędzy nie wykorzystać. Natomiast bardzo potrzebny jest jednoczesny wysiłek wszystkich agend publicznych związany z poprawą otoczenia dla innowacyjności. I to jest główny obszar współpracy z panią minister Jadwigą Emilewicz i kierowanym przez nią Ministerstwem Przedsiębiorczości i Technologii. Aby wydać pieniądze z POIR potrzebujemy sprzyjającego otoczenia prawnego i umiędzynarodowienia naszych firm, w tym całej sceny start-upowej. Wymaga to także przyciągnięcia podmiotów, funduszy z innych krajów, tak aby pomagały nam budować nasze zdolności do bycia samodzielnymi aktorami. I takie możliwości się pojawiają. Jeśli powstają fundusze kapitałowe to przy budowie zespołów inwestycyjnych, jeśli zespół jest z zagranicy, jest obowiązek włączenia rodzimych ekspertów. Działamy więc zarówno w sferze wydatków, ale też budowy potencjału i zdolności.

A która z głównych instytucji realizujących ten program, a więc NCBR, PARP, BGK i sam resort, radzi sobie najsłabiej, a która najlepiej?

Jest zbyt wcześnie na recenzowanie ich działalności. Mają one różne doświadczenia, zadania i obszary działania. Gdyby mierzyć to tylko poziomem zawartych umów i wydanych już środków, taki ranking stworzyć można, ale publicznie bym tego nie robił, bo mogłoby to być mylące. Właśnie ze względu na odmienny rodzaj prowadzonych przez nie działań na rzecz przedsiębiorców.

Minister Jerzy Kwieciński w rozmowie z „Rzeczpospolitą" nie wahał się powiedzieć o trudnościach napotykanych przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju (NCBR)?

To przywilej ministra, który może dokonać oceny z lotu ptaka. Ja zajmuję się bieżącą współpracą z tym instytucjami. Oczywiście NCBR ma dużo problemów związanych z koniecznością obsłużenia skokowo większej liczby projektów w bardzo różnych obszarach. Co jest też trudne przy zachowaniu odpowiedniej jakości tych projektów. Dużo mówimy o tej jakości, ale powiedzmy sobie szczerze, że jej zachowanie nie jest sprawą prostą.

Łatwiej pewnie wskazać prymusa?

Łatwiej jest pracować instytucjom, które dysponują mniejszym budżetem i mają do obsługi mniejszą liczbę beneficjentów. Stąd też NCBR jest swoistą „ofiarą" własnego sukcesu z lat 2007-2013. Natomiast teraz bardzo sprawnie postępuje działanie – dotacja na spłatę kapitału w ramach kredytu technologicznego – nadzorowane przez Bank Gospodarstwa Krajowego i w ogóle działania realizowane przez BGK.

W systemie pojawiają się też nowe instytucje. Ostatnio dokonano zmiany beneficjenta projektu pozakonkursowego Polskie Mosty Technologiczne z departamentu inwestycji i rozwoju w resorcie na Polską Agencję Inwestycji i Handlu (PAIiH). Co ma na celu oddawanie wybranych części programu kolejnym instytucjom?

Przeniesienie Polskich Mostów Technologicznych ma o tyle sens, że PAIiH jest instytucją wyspecjalizowaną w internacjonalizacji. Chodzi więc o skupienie w jednej instytucji wszystkich działań mających na celu pomoc polskim firmom w ekspansji zagranicznej. Co ważne, PAIiH współpracuje z zagranicznymi biura handlowymi. Ekspansja zagraniczna to aspekt, na który mocno stawiamy. W przypadku Polskich Mostów Technologicznych lista dwudziestu krajów jest skorelowana z priorytetami PAIiH, a biura handlowe powinny pracować również na sukces tego działania.

Ostatnio doszło też do przesunięć pieniędzy wewnątrz POIR. Co one miały na celu?

Podstawowym uzasadnieniem wynikającym z pierwszych doświadczeń w realizacji programu jest lepsza synergia pomiędzy badaniami i następującymi po nich wdrożeniami. Te kwoty muszą współgrać.

To przesunięcia wewnętrzne, a zakłada pan scenariusz, w którym trzeba będzie przesuwać środki z POIR do innych programów?

W żadnym programie nie można wykluczyć korekty czy to wewnątrz jego priorytetów czy do innego programu. Zmiany pomiędzy programami są jednak trudne, a dziś nie ma podstaw do twierdzenia, że pieniędzy z POIR nie wykorzystamy i trzeba je będzie przesuwać. W br. chcemy zakontraktować 75 proc. budżetu. Jest to cel ambitny, ale wykonalny. Z kolei poziom wydatków, który chcemy osiągnąć na koniec br. to 22 proc. puli przeznaczonej na program.

CV

Paweł Chorąży, podsekretarz stanu w Ministerstwie Inwestycji i Rozwoju (od 18 stycznia 2018 r.). Od 26 listopada 2015 r. podsekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju. Wcześniej dyrektor Departamentu Europejskiego Funduszu Społecznego w resorcie rozwoju. Ukończył UW i Krajową Szkołę Administracji Publicznej.

Opinie Ekonomiczne
Anita Błaszczak: Sushi zamiast mieszkania?
Opinie Ekonomiczne
Piotr Arak: Wielki zakład Europy o Indie
Opinie Ekonomiczne
Unia Europejska a Chiny: pomiędzy współpracą, konkurencją i rywalizacją
Opinie Ekonomiczne
Eksperci: hutnictwo stali jest wyjątkiem od piastowskiej doktryny premiera Tuska
Opinie Ekonomiczne
Joanna Pandera: „Jezioro damy tu”, czyli energetyka w rekonstrukcji
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Big tech ma narodowość i twarz Donalda Trumpa