W naszym Trybunale Konstytucyjnym także pojawiła się dobra wróżka. Wymierzył on bowiem podatkową sprawiedliwość. I to po... 14 latach! Skrzywdzony podatnik prawdopodobnie odzyska to co jego, a złe państwo zbiera srogie baty.
W 2005 roku z dnia na dzień podniesiono akcyzę na olej opałowy. I to aż trzydziestokrotnie! Firmy handlujące tym olejem musiały zapłacić ją z własnej kieszeni. Nie mogły zmienić zawartych już kontraktów i wliczyć wyższej akcyzy w cenę sprzedawanego towaru. Jedna z firm uznała takie tempo zmian przepisów za bezprawie. Zaczęła dochodzić swego. Przeszła przez wszystkie sądy. Przegrywała, ale nie poddawała się. Aż wreszcie została jej tylko skarga konstytucyjna do TK. Ze skutkiem – jak na polskie warunki – bajkowym! Trybunał całkowicie przyznał jej rację!
Zmianę stawek akcyzy wprowadzono bowiem ustawą bez vacatio legis. Trybunał uznał, że taki tryb narusza konstytucję. Depcze wręcz fundamenty polskiego prawa.
Werdykt Trybunału nie oznacza oczywiście automatycznego zwrotu zapłaconej akcyzy. Ale to, że TK uznał ustawę o jej podwyższeniu za niekonstytucyjną, jest podstawą do rozpoczęcia procesu od nowa. Podatnik będzie w nim miał zupełnie inną pozycję. To jakby wygnanemu z królestwa księciu dać do ręki zamiast szpady ręczny karabin maszynowy. Oraz batalion czołgów jako wsparcie. To będzie wręcz jatka. Dlatego dalszego ciągu tej bajki nie powinny oglądać dzieci. Mający problemy z sercem urzędnicy fiskusa – również.
Należy się spodziewać, że firma wygra proces. Odzyska bezprawnie zapłaconą akcyzę. Plus odsetki za co najmniej 14 lat. I to jest ten moment, w którym w klasycznych opowiastkach dla dziatwy pojawia się morał. Tu brzmi on następująco: „Gdy państwo gwałci zasady prawa, słono za to płaci po latach".