Sama Komisja jednak milczała. Aż do późnych godzin w sobotę, kiedy przemówił rzecznik unijnej komisarz ds. konkurencji Jonathan Todd. Zadzwonił do polskich dziennikarzy sam, co zdarza mu się rzadko, zwłaszcza w sobotni wieczór. I wszystko zdementował. Wtedy Ministerstwo Skarbu uchyliło się od jednoznacznej odpowiedzi, czy faktycznie sygnał był pozytywny.
Jak interpretować tę sekwencję zdarzeń? Może być oczywiście tak, i to jest wersja optymistyczna, że na tym etapie postępowania KE zaprzecza, bo zaprzeczać musi. Możliwe jest też, że ze strony polskiej doszło do niejakiej nadinterpretacji przesłania z Brukseli, choć to akurat nie najlepiej świadczyłoby o polskich negocjatorach. Jest też, niestety, jeszcze jedna możliwość – że polski rząd, przyciśnięty do muru, zaczyna ryzykowną grę z Komisją, której rezultat wcale nie jest przesądzony. Grę za pośrednictwem mediów. Jeśli nie jest się w takiej rozgrywce pewnym wygranej, warto się pięć razy zastanowić przed jej rozpoczęciem.