Te sarkastyczne uwagi przychodzą do głowy, gdy patrzy się na sposób, w jaki rozwiązano kwestię udzielania zaliczek z unijnych funduszy dla firm. Mechanizm przedpłat został skonstruowany w taki sposób, że odstraszył przedsiębiorców – skorzystało z nich zaledwie kilkudziesięciu.

A przecież pieniądze z Brukseli to filar antykryzysowych działań rządu. Deklaracje o ich sprawnym wykorzystaniu słyszeliśmy wielokrotnie z ust samego premiera i jego najbliższych współpracowników.

Ktoś powie – po co tyle krzyku? Sami piszecie, że resort gospodarki pracuje nad poprawieniem przepisów o zaliczkach. Cóż, żeby coś naprawić, trzeba wpierw to sknocić. Ale nie w tym rzecz. Na koncepcję zaliczkowania funduszy nie wpadli polscy urzędnicy – to pomysł Brukseli. Takich ułatwień zaproponowano więcej, m.in. podniesienie kwot dotacji, które można rozliczać w sposób uproszczony, ryczałtowe rozliczanie projektów, subwencje do niektórych inwestycji. Mimo zapowiedzi przyspieszenia o tym wszystkim można tylko poczytać. Urzędnicy twierdzą wprawdzie, że pracują nad odpowiednimi przepisami. Ale nie ma co żywić specjalnych nadziei – bo efekty mogą być takie jak w przypadku zaliczek.

[link=http://blog.rp.pl/blog/2009/06/09/lukasz-rucinski-sila-urzedniczego-myslenia/]Skomentuj[/link]