Reklama

Zdobywanie przyjaciół

Rozmowa z Grzegorzem Grucą, fundraiserem z Polskiej Akcji Humanitarnej

Publikacja: 05.08.2009 02:55

Zdobywanie przyjaciół

Foto: Fotorzepa

[b]RZ: Coraz więcej w Polsce mamy fundraiserów, czyli specjalistów od zbierania pieniędzy dla organizacji pozarządowych. To taki domokrążca, żebrak proszący o wsparcie?[/b]

[b]Grzegorz Gruca:[/b] Nie tylko organizacji pozarządowych, ale generalnie dla instytucji użyteczności publicznej, takich jak uniwersytety, muzea, filharmonie, szpitale. Wolałbym jednak określenie „kwestor”, czyli ktoś, kto kwestuje. Taka funkcja była kiedyś w zakonach chrześcijańskich. Osoba ją pełniąca zajmowała się pozyskiwaniem środków dla zakonu. Fundraising to jednak nie tyle zwyczajne zbieranie pieniędzy, ile raczej zdobywanie przyjaciół. Od rana do wieczora biegam ze spotkania na spotkanie i w ten sposób zbieram przyjaciół dla organizacji, którą reprezentuję.

[b]Jak przekonać prezesa wielkiej firmy, że ma przekazać na publiczny cel pokaźną sumę?[/b]

Wbrew pozorom nie kontaktujemy się z prezesami, którzy potem uroczyście przekazują czek i ściskają rękę naszej pani prezes. Dla nas partnerami są konkretne osoby w firmach dysponujące budżetami marketingowymi i wizerunkowymi. Gdy uda nam się dotrzeć do takiej osoby, wtedy na spotkaniu przedstawiamy cel, któremu posłużą otrzymane pieniądze. Musimy przekonać, że dany projekt jest warty wsparcia.

[b]W jakiej branży najłatwiej o wsparcie?[/b]

Reklama
Reklama

Rynek jest zmienny i nie ma reguły. Dzisiaj w dobrej sytuacji jest branża meblarska. Jakiś czas temu przyszedł do nas prezes jednej z firm produkujących meble i zaproponował, że wybuduje studnię w Sudanie. To koszt około 15 tysięcy dolarów. Dzisiaj powstają następne studnie. Tak naprawdę zawsze są pieniądze w firmach, które przeznaczają jakieś środki na promocję.

[b]A co darczyńca otrzymuje w zamian?[/b]

Wzorcowy wizerunek korporacji wymaga, żeby demonstrować swoją odpowiedzialność społeczną i naprawiać świat. W podzięce informujemy o otrzymanym wsparciu, a darczyńca może się tym pochwalić na przykład swoim klientom. To kwestia prestiżu.

[b]Spotykacie się państwo z nieżyczliwymi reakcjami? I co wtedy? Odpuszczacie?[/b]

Na ogół jesteśmy przyjmowani życzliwie. Czasami dana firma nie może się zaangażować ze względu na swoją sytuację finansową, ale to nie oznacza, że się nie udało. Często, jeśli w danym projekcie ktoś nie może uczestniczyć, to później wspiera inny. Chociaż w Polsce określenie fundraiser nie jest rozpowszechnione, to nie musimy specjalnie tłumaczyć, kim jesteśmy i co robimy, bo rozmawiamy głównie z dużymi korporacjami mającymi doświadczenie z fundraisingiem w krajach zachodnich. Oczywiście zdarzają się trudności i nigdy nie należy się poddawać – zgodnie z zasadą, że jak nas nie chcą wpuścić drzwiami, to należy wejść oknem. Ale niezręczna jest sytuacja, kiedy obie strony po wymuszonym spotkaniu mają poczucie straconego czasu.

[b]RZ: Coraz więcej w Polsce mamy fundraiserów, czyli specjalistów od zbierania pieniędzy dla organizacji pozarządowych. To taki domokrążca, żebrak proszący o wsparcie?[/b]

[b]Grzegorz Gruca:[/b] Nie tylko organizacji pozarządowych, ale generalnie dla instytucji użyteczności publicznej, takich jak uniwersytety, muzea, filharmonie, szpitale. Wolałbym jednak określenie „kwestor”, czyli ktoś, kto kwestuje. Taka funkcja była kiedyś w zakonach chrześcijańskich. Osoba ją pełniąca zajmowała się pozyskiwaniem środków dla zakonu. Fundraising to jednak nie tyle zwyczajne zbieranie pieniędzy, ile raczej zdobywanie przyjaciół. Od rana do wieczora biegam ze spotkania na spotkanie i w ten sposób zbieram przyjaciół dla organizacji, którą reprezentuję.

Reklama
Opinie Ekonomiczne
André Mierzwa: Jak Francja leczy swoją służbę zdrowia
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Zwycięstwo na punkty
Opinie Ekonomiczne
Marek Kutarba: Czołgi K2: sukces po długich negocjacjach?
Opinie Ekonomiczne
Kolejnej szansy nie będzie. Jak Polska przespała prezydencję w Unii
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Karuzela z prezesami zwolniła. Na chwilę?
Reklama
Reklama