Złe wiadomości płyną zewsząd, w firmach wszelkiego typu spada zatrudnienie, spadają zamówienia, słabnie sprzedaż, przychody, dochody, zyski... Trudno też się dziwić, że spada liczba ofert pracy, co oznacza, że tym, którzy stracą pracę, trudniej będzie znaleźć nowe zajęcie. Ciekawe, że złe wskaźniki, jakie pokazują różne badania za kwiecień, na nikim nie robią wrażenia. Bo nikt się nie spodziewał, że będzie dobrze, wszyscy oczekiwali, że będzie źle, a co gorsza, większość ekspertów uważa, że będzie jeszcze gorzej.
Jeszcze kilka tygodni temu można było znaleźć optymistów, którzy uważali, że po etapie całkowitego zamrożenia gospodarki nastąpi odmrożenie i szybki powrót do normalności. Zresztą z takim założeniem tworzona była tarcza antykryzysowa, w ramach której pomoc dla przedsiębiorstw na ochronę miejsc pracy przewidziana jest na trzy miesiące. Dziś widzimy, że po pandemii nie wrócimy do tego, co było, ani w tym roku, ani w przyszłym. Bo jak niejednokrotnie mówił minister zdrowia, epidemia potrwa tak długo, aż zostanie wynaleziona szczepionka na koronawirusa, być może nawet dwa lata.
Oczywiście trudno oczekiwać, by gospodarka czy finanse państwa były w stanie wytrzymać dwa lata pełnego zamknięcia. Cudów nie ma, więc wcześniej czy później trzeba nauczyć się żyć z koronawirusem. Niestety, wszystko wskazuje na to, że wiele przedsiębiorstw, wręcz całe sektory gospodarki, do tych nowych zasad nie będzie w stanie się dostosować lub będzie mogło w ograniczonym stopniu. Choćby turystyka, gdzie w zwykłych warunkach na niewielkiej przestrzeni gromadzi się wiele osób, co jest niedopuszczalne w epidemii. Albo gastronomia – być może restauracje, bary czy kawiarnie będą mogły działać, ale tylko na świeżym powietrzu i przy zachowaniu restrykcyjnych zasad utrzymywania odległości między klientami (a to oznacza mniejsze przychody, mniej pracowników). Bezdyskusyjne wydaje się też, że swojej działalności do czasu wygaśnięcia pandemii nie będą mogły podjąć firmy eventowe, organizujące różnego rodzaju koncerty, konferencje, wystawy.
Nie najlepiej więc rysuje się przyszłość tzw. przemysłu czasu wolnego, ale trudno też mówić o świetlanych perspektywach dla innych branż. Pomyślność w zasadzie wszystkich firm zależy od popytu konsumpcyjnego, a ten został sparaliżowany przez koronawirusa nie tylko w Polsce, ale też na całym świecie. W takiej sytuacji można się spodziewać jeszcze większych zwolnień, większego bezrobocia i większych problemów ze znalezieniem nowej pracy. Pytanie, jak bardzo źle może być w kolejnych miesiącach.