Reklama

Witold M. Orłowski: Uwierająca reguła

Ministerstwo Finansów chce – a intuicja podpowiada, że większość sejmowa może okazać się temu łaskawa – zmienić ustawę o finansach publicznych i pozwolić na czasowe odejście od stabilizującej reguły wydatkowej.

Publikacja: 27.05.2020 21:00

Ministerstwo Finansów

Ministerstwo Finansów

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński

Reguła ta mówi, o ile można w danym roku zwiększać wydatki państwa (a w ślad za tym i deficyt) bez stworzenia na dłuższą metę zagrożenia dla finansów publicznych. Ministerstwo chce, by reguła nie obowiązywała w przypadku epidemii i prognozowanej recesji, a zwłaszcza, by nie przeszkadzała w tegorocznej nowelizacji budżetu.

Stabilizująca reguła wydatkowa jest swoistym hamulcem bezpieczeństwa, który ma powstrzymywać przed nadmiernym wzrostem nierównowagi finansów publicznych. Działa podobnie: w normalnych czasach i przy odpowiedzialnym zachowaniu maszynisty rączka hamulca tkwi sobie nieużywana na ścianie. Jeśli jednak dzieje się coś groźnego, każdy ma prawo za nią pociągnąć i zahamować pociąg.

Problem z finansami publicznymi polega na tym, że ich bieżący stan zależy od ogólnej koniunktury gospodarczej. Kiedy mamy szybki wzrost PKB, wydają się być w świetnym stanie, deficyt jest mały, a dług publiczny w relacji do PKB spada. Nawet jeśli rzeczywisty stan finansów jest nie najlepszy, a plan dochodów i wydatków napięty, wskaźniki tego nie pokazują. Pokażą dopiero wtedy, gdy gospodarka spowolni lub wpadnie w recesję – wtedy szybko znika iluzja, pojawia się ogromny deficyt i niekontrolowany, zagrażający wiarygodności finansowej kraju wzrost długu.

I właśnie dlatego, zwłaszcza przy dobrej koniunkturze, potrzebny jest hamulec, który uniemożliwiałby nadmierne zwiększenie wydatków. Zwiększenie, które nie budzi obaw, dopóki mamy szybki wzrost PKB – ale może zmienić się w budżetową katastrofę, gdy wzrost spowolni. I tym hamulcem jest reguła wydatkowa, mówiąca, o ile można bezpiecznie zwiększyć wydatki, biorąc pod uwagę to, że dobra koniunktura nie trwa wiecznie.

Czy rząd ma rację, chcąc w 2020 r. odejść od reguły i znacznie zwiększyć wydatki? Nie ma wątpliwości, że tak. Pieniądze na walkę z pandemią muszą się znaleźć, nawet za cenę wzrostu ryzyka finansowego. Oczywiście można by to wszystko zrobić bez zmiany ustawy, wprowadzając stan wyjątkowy (wówczas automatycznie zawiesza się działanie reguły), ale z jakichś sobie znanych powodów rząd za żadną cenę nie chce tego robić. Więc nie ma wyjścia, trzeba zmienić ustawę.

Reklama
Reklama

Z drugiej strony nie powinno dziwić, że ruch taki wywołuje zaniepokojenie. Po pierwsze dlatego, że rząd od lat okazuje świadome lekceważenie dla reguły wydatkowej, wykorzystując dziury w prawie i ukrywając prawdziwy wzrost wydatków (np. nie wypłacając 13. emerytury z budżetu, ale z funduszy nieobjętych regułą wydatkową). Po drugie dlatego, że dostaje do ręki narzędzie o dość niejasnej skali i horyzoncie działania. Ale przede wszystkim dlatego, że jedna taka zmiana może zachęcać do następnych. Skoro tak łatwo jednym pociągnięciem pióra pozbyć się krępującej reguły w 2020 r., może w 2021 znajdzie się inny, równie dobry powód?

Wiadomo, że nadmiernie uciskający gorset z przyjemnością się luzuje lub w ogóle porzuca. A reguła wydatkowa to dla polityków coś wyjątkowo krępującego.

Witold M. Orłowski, Główny doradca ekonomiczny PwC w Polsce, Akademia Finansów i Biznesu Vistula

Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Polska bezbronna przed dronami. To kolejne ostrzeżenie
Opinie Ekonomiczne
Cezary Stypułkowski: 20 miliardów na stole. Co oznacza reorganizacja PZU i Pekao
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Wniosek z rozmów o pokoju jest oczywisty: musimy się zbroić
Opinie Ekonomiczne
Grzegorz Malinowski: Ile Polski w Polsce?
Opinie Ekonomiczne
Prof. Marian Gorynia: Gdzie efektywność w rozwoju kraju?
Reklama
Reklama