Władysław Baumgartner został zwolniony ze stanowiska w końcu 2013 r, gdy udało się go wyciągnąć z białoruskiego aresztu śledczego. Teraz gazeta Wiedomosti dowiedziała się, że były menadżer dostał 470 mln rubli (12 mln dol.) rekompensaty za przedterminowe rozwiązanie kontraktu.
Okoliczności temu towarzyszące były dla Baumgartnera traumatyczne. W sierpniu przyleciał na Białoruś na pisemne zaproszenie tamtejszego premiera Michaiła Miasnikowicza. Zamiast do gabinetu szefa rządu trafił, wraz z grupą towarzyszących osób, do mińskiego aresztu.
Białoruskie służby postawiły mu zarzut przekroczenia kompetencji, zorganizowania grupy przestępczej i działania na szkodę BKK. To białoruski producent nawozów potasowych - czwarty największy na świecie w tej branży. Baumgartner był szefem rady nadzorczej BKK. Białoruskie KGB zarzucało Baumgartnerowi próbę przejęcia kontroli nad BKK. Koncerny silnie konkurują, mają ok. 40 proc. światowego rynku.
Sprawy by nie było, gdyby nie decyzja Rosjan w połowy 2013 r. Wtedy Uralkali zerwał współpracę z BKK i zaczął samodzielnie sprzedawać za granicę swoje nawozy. Do tego czasu robił to za pośrednictwem BKK. Białorusini dobrze na tym zarabiali. Rosjanie byli zainteresowani kupieniem BKK, ale Aleksandr Łukaszenko chciał za zakłady 30 mld dol., czyli niewiele mniej niż wynosi całe zadłużenie Białorusi. Rosjanie odmówili.
Wycofanie się Rosjan ze sprzedaży za pośrednictwem BKK spowodowało zawał u białoruskiego producenta co pociągnęło w dół całą i tak kiepsko sobie radzącą gospodarkę. Bielkali to największy zakład na Białorusi.