Witold M. Orłowski: Polak w kosmosie

W czasach kiedy gospodarka tkwi w recesji, ceny szybko rosną, a dług publiczny w oczach puchnie, mamy wreszcie coś, co nas podniesie na duchu. Polak w kosmosie!

Publikacja: 31.08.2023 03:00

Witold M. Orłowski: Polak w kosmosie

Foto: Adobe Stock

Złośliwcy przypomną, że historia lubi się powtarzać. Pierwszy Polak poleciał w kosmos w czerwcu roku 1978, a więc wtedy, kiedy również gospodarka PRL wpadała w recesję, ceny coraz szybciej rosły, a dług puchł. Trwającemu tydzień lotowi towarzyszył aplauz ówczesnej propagandy i szyderstwa niewdzięcznej ludności (pamiętam żart na temat tego, ile zapłacimy Moskwie za tę przyjemność: pytany przez telewizję rolnik odpowiadał, że rozumie i popiera decyzję partii i rządu o locie Polaka w kosmos, bo jak przed wojną sołtys pozwolił mu przejechać się na rowerze, to mu potem przez całą zimę woził za darmo węgiel). Niestety, sukces lotu Mirosława Hermaszewskiego nie zmienił kierunku, w którym posuwała się ówczesna polska gospodarka. Dwa lata później wpadła już nie w recesję, ale w kryzys, ceny poszybowały w górę, a długi stały się niemożliwe do udźwignięcia.

Bez przesady ze złośliwościami. Obecny lot Polaka w kosmos oznacza oczywiście ogromne koszty – rząd podjął decyzję o ponadośmiokrotnym podwyższeniu naszej składki do Europejskiej Agencji Kosmicznej, co będzie nas kosztowało rocznie 1,5 miliarda złotych (a raczej pewnie więcej, bo oczekuję w najbliższych latach znacznego osłabienia złotego wobec euro). Ale z drugiej strony oznacza też znacznie większe szanse dla rozwijającego się stopniowo w Polsce przemysłu związanego z technologiami kosmicznymi. Rząd twierdzi – i słusznie – że nie chodzi tu o wydatek, ale o inwestycję, która ma szanse się zwrócić.

Rzeczywiście jest tak, że rządowe pieniądze wydane na rozwój nowych technologii mogą się zwrócić w postaci zysków firm. Jest taki znany żart rysunkowy sprzed ponad 60 lat, pokazujący reakcję biznesu na wiadomość o wysłaniu przez USA w kosmos satelity. Wściekły przedstawiciel przemysłu ciężkiego z hukiem zamyka drzwi, za którymi otwierają butelki szampana szefowie firm telekomunikacyjnych. Żart okazał się proroczy, bo miliardy wydane na badania naukowe przyniosły niewiarygodny postęp technologiczny i otworzyły możliwości biznesowe, które przyniosły amerykańskiej gospodarce biliony zysków.

Jednak żart ten przypomina jeszcze o jednym. Po to, by skorzystać z takiej okazji, trzeba mieć prężny, innowacyjny i dobrze zarządzany sektor przedsiębiorstw. Amerykańskie firmy telekomunikacyjne zyskały, huty niekoniecznie. Gospodarka USA zarobiła na programie kosmicznym biliony, dla nieefektywnej gospodarki sowieckiej sumy wydane na program kosmiczny oznaczały przede wszystkim koszty, bez ekonomicznych korzyści.

No i właśnie tu leży problem. Jeśli już decydujemy się wydawać 1,5 miliarda rocznie, to nie po to, by Polak poleciał w kosmos. Sens ma to jedynie wtedy, jeśli jednocześnie stworzy się jak najlepsze warunki funkcjonowania dla polskich prywatnych firm z sektora kosmicznego. Dla jasności powtórzę, że chodzi o firmy prywatne, bo pomysły z realizacją takich projektów przez firmy państwowe nie wychodzą jak dotąd za dobrze (państwowa firma powołana w celu produkowania miliona samochodów elektrycznych rocznie zdołała już, po siedmiu latach intensywnych prac i wydaniu pół miliarda złotych, wytworzyć dwie sztuki samochodu Izera, zresztą zamawiając je w Niemczech!).

Pomysł ze zwiększeniem polskiego budżetu badań kosmicznych jest więc dobry tylko pod warunkiem, że rząd będzie umiał zdecydowanie lepiej niż dotąd zadbać o warunki rozwoju polskich prywatnych firm. Inaczej skończy się jak z wożeniem za darmo węgla dla sołtysa… choć akurat w Brukseli węgla specjalnie nie lubią.

Złośliwcy przypomną, że historia lubi się powtarzać. Pierwszy Polak poleciał w kosmos w czerwcu roku 1978, a więc wtedy, kiedy również gospodarka PRL wpadała w recesję, ceny coraz szybciej rosły, a dług puchł. Trwającemu tydzień lotowi towarzyszył aplauz ówczesnej propagandy i szyderstwa niewdzięcznej ludności (pamiętam żart na temat tego, ile zapłacimy Moskwie za tę przyjemność: pytany przez telewizję rolnik odpowiadał, że rozumie i popiera decyzję partii i rządu o locie Polaka w kosmos, bo jak przed wojną sołtys pozwolił mu przejechać się na rowerze, to mu potem przez całą zimę woził za darmo węgiel). Niestety, sukces lotu Mirosława Hermaszewskiego nie zmienił kierunku, w którym posuwała się ówczesna polska gospodarka. Dwa lata później wpadła już nie w recesję, ale w kryzys, ceny poszybowały w górę, a długi stały się niemożliwe do udźwignięcia.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację