Przedsiębiorca, na przykład właściciel sklepiku, nie musi używać kasy fiskalnej. Wystarczy jakikolwiek tablet lub stary pecet i drukarka.
Na komputerze instaluje się oprogramowanie, dzięki któremu paragon wędruje online do serwera skarbówki. Tam jest rejestrowany, nadaje mu się specjalny kod, który odsyłany jest do sprzedawcy i umieszczany w treści drukowanego kwitka. Pozornie tanie i pozornie efektywne.
Dlaczego pozornie?
Zacznijmy od kosztów dla przedsiębiorcy. Nawet na używany sprzęt przedsiębiorca musiałby wydać kilkaset złotych. Płaci się za samo używanie oprogramowania, i to niemało, około 30 euro miesięcznie. Dla porównania: kasa fiskalna w Polsce kosztuje między 200 a 300 euro i starcza na sześć lat, kasy online byłyby niewiele droższe. Dalej: system chorwacki z wirtualną kasą fiskalną nie jest odporny na ingerencję z zewnątrz – zainstalowany software zawsze można zmanipulować. Krytycznym elementem jest to, że oprogramowanie może być instalowane na dowolnych, niecertyfikowanych urządzeniach, które albo nie mają aktualnego systemu antywirusowego, albo operacyjnego i są podatne na zhakowanie z zewnątrz. Poza tym łatwo sobie wyobrazić sytuację, w której łączność zostaje zerwana, a tym samym nie da się prowadzić sprzedaży i wystawiać paragonów.
Jaka jest szczelność polskiego systemu kas fiskalnych?
W obecnej wersji luka z tytułu zobowiązań podatkowych wynosi niewiele – nieduże kilka procent. System kontroli podatku VAT w oparciu o kasy fiskalne jest u nas najbardziej szczelnym systemem w Europie. Jedyna możliwość oszustwa polega na tym, że ktoś nie wyda paragonu. Brak jest możliwości zmanipulowania sprzętu lub oprogramowania.