Aktualizacja: 16.10.2016 23:10 Publikacja: 16.10.2016 22:59
Andrzej Malinowski
Foto: materiały prasowe
W języku współczesnym nastąpił poważny problem komunikacyjny, który mimo korzyści przyniósł bolesną stratę. Ostatnio mam wrażenie, że podobne kłopoty z komunikacją mają włodarze naszego kraju. Mam na myśli zamęt, jaki wywołała w środowisku – i to nie tylko wśród osób zawodowo zajmujących się sprawami gospodarczymi – informacja o wprowadzeniu jednolitego podatku.
Kwestie podatkowe są niezwykle ważne dla wszystkich obywateli, dlatego wszelkie informacje powinny być jasne i przejrzyste. Jednak to, co niedawno usłyszeliśmy, było zaledwie zapowiedzią informacji, garścią szczegółów i spowodowało totalny zamęt. To, co do nas dotarło, budzi skojarzenia, że projekt tak istotnych zmian podatkowych jest dopiero, i to w pośpiechu, klejony z kawałków, które może niekoniecznie do siebie pasują. Że nie jest to właściwa droga – pokazały nam to już przypadki ustaw wiatrowej, gruntowej czy nieszczęsnego podatku handlowego.
GUS opublikował właśnie dane na temat stanu polskiej gospodarki w II kwartale. I nie są to wcale dane bardzo optymistyczne, choć na pierwszy rzut oka mogą się takie wydawać.
Raty kredytów wyższe nawet o połowę? Choć prawdopodobieństwo takiego scenariusza nie jest dziś wysokie, nie jest on jednak niemożliwy.
Homo oeconomicus zaczął być prezentowany jako „bezduszna" i „agresywna" maszyna do kalkulowania kosztów i korzyści, działająca wedle zasady, że ekonomiczny cel, czyli maksymalizacja własnych korzyści, uświęca środki.
Nikt od 20 lat tak bardzo nie nakręcił wzrostu cen w Polsce, jak pandemia pod rękę z lekceważącą inflację Radą Polityki Pieniężnej.
Bank zachęca rodziców do wprowadzenia swoich dzieci w świat finansów. W prezencie można otrzymać 200 zł dla dziecka oraz voucher na 100 zł dla siebie.
Analiza skutków rządów 50 populistycznych liderów, w różnych okresach i krajach, wykazała, że ich ambitne plany kończą się nieodmiennie trwałym spowolnieniem wzrostu.
Czy prawo do wypowiedzi jest współcześnie nadużywane, czy skuteczniej tłumione?
Z naszą demokracją jest trochę jak z reprezentacją w piłkę nożną – ciągle w defensywie, a my powtarzamy: „nic się nie stało”.
Trudno uniknąć wrażenia, że kwalifikacja prawna zdarzeń z udziałem funkcjonariuszy policji może zależeć od tego, czy występują oni po stronie potencjalnych sprawców, czy też pokrzywdzonych feralnym postrzeleniem.
Niektóre pomysły na usprawnienie sądownictwa mogą prowadzić do kuriozalnych wręcz skutków.
Hasło „Ja-ro-sław! Polskę zbaw!” dobrze ilustruje kłopot części wyborców z rozróżnieniem wyborów politycznych i religijnych.
Ugody frankowe jawią się jako szalupa ratunkowa w czasie fali spraw, przytłaczają nie tylko sądy cywilne, ale chyba też wielu uczestników tych sporów.
Współcześnie SLAPP przybierają coraz bardziej agresywne, a jednocześnie zawoalowane formy. Tym większe znacznie ma więc właściwe zakresowo wdrożenie unijnej dyrektywy w tej sprawie.
To, co niszczy demokrację, to nie wielość i różnorodność opinii, w tym niedorzecznych, ale ujednolicanie opinii publicznej. Proponowane przez Radę Ministrów karanie za „myślozbrodnie” to znak rozpoznawczy rozwiązań antydemokratycznych.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas