"Jesteśmy za zmianą ustawy kominowej, ale przeciw, bo skoro teraz to wy obsadziliście spółki Skarbu Państwa swoimi ludźmi, nie damy im lepiej zarobić". Tak dokładnie rok temu mówiła Platforma, utrącając w sejmowym głosowaniu projekt modyfikacji ustawy kominowej zgłoszony przez poprzedni rząd. I to samo, toczka w toczkę, mówi dziś PiS pod adresem projektu Platformy. Od czasu do czasu piaskiem po oczach obu stronom sypnie lewica. Na dodatek istnieje szansa na włączenie do tego berka ludowców, którzy mogą zechcieć rozegrać kominówką własne interesy z koalicjantem.

Szkoda. Bo efekt jest przewidywalny: ustawa kominowa, która w obecnym kształcie straszy już w Polsce od ośmiu lat, będzie straszyć nadal. Konkursów, które mają rzekomo zachęcić niezależnych fachowców do ubiegania się o posady kierownicze w spółkach Skarbu Państwa, bez finansowej marchewki nadal nikt nie będzie traktował poważnie.

Nie ma idealnych projektów. I nad obecnym można debatować godzinami. Lepiej chyba jednak przerwać berka i spojrzeć na problem w perspektywie dłuższej niż wyborcza kadencja. Pozwolić, aby kwestie płac także w państwowych spółkach wreszcie zaczął regulować rynek. Inaczej jedynym efektem tych dyskusji będą kolejne raporty pokazujące, jak szkodliwe, bezsensowne i w dużej mierze fikcyjne są obowiązujące przepisy.

Skomentuj na blog.rp.pl