Szczerze mówiąc, wolałbym, by takie wieści nie trafiały na czołówki gazet. Fakt, że polska firma potrafi się postawić i walczyć o swoje prawa z zachodnim konkurentem, powinien być czymś normalnym i oczywistym. Polacy nie gęsi.
Niestety, na razie jest inaczej. Fakro przeciera szlaki polskim przedsiębiorcom, a trudno przecież uwierzyć, by przez lata naszej obecności w Unii wszyscy nasi eksporterzy byli traktowani z elegancją. A jednak z jakichś powodów zdecydowali się siedzieć cicho. Z tej perspektywy pionierska inicjatywa nowosądeckiego Fakro staje się zarzutem pod ich adresem.
A przecież w rozwiniętych gospodarkach wykorzystywanie prawa już dawno stało się narzędziem w robieniu interesów. Takim samym jak cena, jakość i marketing. Prawników zatrudnia się nie tylko po to, by spisywali umowy, ale i po to, by patrzyli na ręce konkurencji i podnosili alarm, gdy coś się do nich brudnego przyklei. Na sukces mają szansę tylko firmy świadome swych praw i potrafiące ich bronić – czy to praw o ochronie własności intelektualnej, czy przepisów o równej konkurencji.
Kto ma rację w sporze o okna – nie wiem. Być może Velux gra nieczysto, być może Fakro szuka dziury w całym, chcąc powetować sobie skromne sukcesy na Zachodzie. Wynik batalii nie ma jednak większego znaczenia – chodzi o przełamanie kompleksów.
Jeśli sami nie będziemy się szanować, również inni o tym zapomną.