Już teraz widać, że przynajmniej do końca roku łatwo o kredyt hipoteczny nie będzie. A jak będzie w przyszłym? To już pytanie o to, kiedy skończy się krwawy okres na giełdach. Przy tak zmiennym rynku pozostaje jedynie szklana kula.

Nawet jeśli dojdzie do uspokojenia nastrojów inwestorów, to najgorsze dla samych kredytobiorców może jeszcze nadejść. Kryzys zaufania w światowej bankowości pewnie ograniczy abstrakcyjne premie i zarobki prezesów banków, ale na pewno nie zmieni jednego. Nie wpłynie na to, by banki nie chciały na nas zarabiać. To pewne jak śmierć i podatki. Dlatego ten ubytek dochodów wynikający z mniejszej ilości udzielanych kredytów hipotecznych, czyli mniejszych prowizji i zysków z odsetek, banki będą chciały jakoś uzupełnić. Istnieje więc ryzyko, że mimo stabilnej stopy procentowej NBP, która teraz zapewne do końca pierwszego kwartału przyszłego roku pozostanie na poziomie 6 proc., banki będą chciały podwyższać marże na udzielonych już kredytach, utrudnią też zaciąganie nowych i skończą się czasy kredytowych promocji.

Jeśli tak się stanie w niewielkim zakresie, gospodarka może to zignorować. Ale jeśli apetyty liżących rany instytucji finansowych okażą się bardzo duże, konsumpcja Polaków w 2009 roku może być zdecydowanie niższa, niż wstępnie się szacuje. To zaś nieuchronnie ściągnie w dół gospodarcze prognozy, w których właśnie konsumpcja jest jednym z motorów wzrostu PKB.

[ramka][link=http://blog.rp.pl/blog/2008/10/15/jakub-kurasz-kredytowe-promocje-odejda-do-lamusa/]Skomentuj[/link][/ramka]